Gorzelnie sadownicze - czeski fenomen
Owoce nie służą tylko do jedzenia. Przynajmniej w Czechach. Urodzaj jabłek, gruszek, ale także czereśni czy śliwek inspiruje Czechów, Morawian i Ślązaków do przemiany tych zdrowych i smacznych owoców na niemniej smaczny produkt płynny „šnaps”. Gorzelnie pracują więc na sto dwa. Również rejon Opawsko nie jest na tle całego kraju wyjątkiem. Przy czym w przypadku „sadowniczego pędzenia” nie chodzi tylko o samo picie alkoholu, jakby mogło na pierwszy rzut oka wyglądać.
Sensem „sadowniczego pędzenia”, które ma tutaj bardzo długą tradycję, sięgającą początków XX wieku, jest przede wszystkim sensowne przetwórstwo własnych nadwyżek owocowych, które podnosi motywację ludzi do lepszej opieki nad ich sadami i ogrodami. Zasady funkcjonowania tego fenomenu są bardzo proste. Mieszkaniec dostarcza do gorzelni owoce z własnego sadu i tam robią z nich dla niego owocowy spirytus.
Na Ziemi Opawskiej takie usługi świadczą np. w miejscowości Hlavnice, w gorzelni i likierni w miejscowości Velká Polom, w wiosce Hněvošice, Radkov czy Pustá Polom. Gorzelnia w miejscowości Radkov, oprócz „sadowniczego pędzenia”, oferuje także przygotowanie i przetwarzanie zakwasu, wynajem pojemników na zakwas, sprzedaż drożdży, enzymów i potrzebnych soli, łącznie z fachową literaturą. W miejscowości Velká Polom, gdzie jest zakład z normalną produkcją i sprzedażą spiritusu, produkują także owocowe destylaty i likiery według własnych firmowych przepisów, ale działa tutaj także gorzelnia dla osób z zewnątrz. Klient, ale oczywiście nie każdy, może tu przerobić nie tylko własne owoce, ale także własny zakwas lub pędzić destylat. Po niedawnej aferze metanolowej, która tak mocno dotknęła cały kraj, dodatkowo zostały zaostrzone ustawy regulujące cały temat „sadowniczego pędzenia”. Usługa „sadowniczego pędzenia” może być zrealizowana tylko dla osoby powyżej 18 lat, dla obywateli Unii Europejskiej, którzy są właścicielami albo dzierżawcami nieruchomości gruntowej na terenie Republiki Czeskiej. Zakwas można przygotowywać tylko z owoców wyprodukowanych na własnej albo dzierżawionej działce, bez dodatków cukru. Tak mówi ustawa. Kontrole przeprowadza później Urząd celny i z punktu widzenia ustawy o artykułach spożywczych, tutaj wkracza także państwowa inspekcja „Státní zemědělská a potravinářská inspekce”.
Możliwość wykorzystać do produkcji destylatu owocowego tylko własnych owoców ma korzenie w tradycyjnym rozumieniu działania „sadowniczych gorzelni” i jest legislacyjnie zakotwiczona w Umowie stowarzyszeniowej Republiki czeskiej z Unią Europejską. Według Ministerstwa Rolnictwa, wynegocjowanie przy wejściu do Unii Europejskiej tego wyjątku dla Republiki Czeskiej jest wielkim sukcesem. Gdyby owoce mogły pochodzić także z innych źródeł niż z własnej działki, wtedy „sadownicze pędzenie” utraciłoby swój pierwotny sens. Podobny wyjątek otrzymały także inne kraje – Słowacja, Węgry, Rumunia i Bułgaria. Destylat, który jest wyprodukowany w ramach tej procedury jest traktowany finansowo korzystniej, gdyż w porównaniu z innymi alkoholami jest na niego nałożona akcyza tylko w połowie normalnej wartości. Ilość alkoholu, który może „sadownik” wypędzić w „sadowniczej gorzelni” jest jednak ograniczona do 60 litrów 50-procentowego alkoholu na jedno gospodarstwo domowe.
Bardzo problematyczne jest z tego powodu realizowanie takich usług dla mieszkańców z innych państw. Na pograniczu śląskim chodzi przede wszystkim o zlecenia polskich obywateli. W Polsce „sadownicze gorzelnie” nie istnieją i właściciele i zarządcy takich zakładów w pograniczu muszą z powodu obowiązującej ustawy klientom z Polski często odmawiać. Jedyną możliwością jest dzierżawa sadu, ogrodu, plantacji w Republice Czeskiej tak, by można było udowodnić, iż owoce pochodzą z Republiki Czeskiej. Taką informację trzeba podać w odpowiednim formularzu.