Dwa spojrzenia na referendum w Czerwionce-Leszczynach
Debata, na którą czekali mieszkańcy gminy i miasta oraz zewnętrzni obserwatorzy, nie doszła do skutku. Mimo to referendum w sprawie podziału gminy odbędzie się 29 grudnia.
Zaplanowana na 27 listopada debata nie odbyła się w wyniku rezygnacji grupy inicjatywnej na kilka dni wcześniej, choć już w październiku do inicjatora debaty wpłynęło potwierdzenie udziału członków grupy inicjatywnej. Mimo tego, w wyniku zebrania wystarczającej ilości podpisów, 29 grudnia odbędzie się gminne referendum, w którym mieszkańcy odpowiedzą na pytanie czy są za czy przeciw podziałowi gminy na trzy nowe samorządy. Na ostatniej ekspresowej sesji radni powołali komisję ds. referendum, w której zasiądą cztery osoby reprezentujące grupę inicjatywną i cztery reprezentujące burmistrza. Komisja będzie miała za zadanie m.in. opracowanie wyglądu kart do głosowania. O subiektywną opinię w sprawie referendum poprosiliśmy dwóch niezależnych mieszkańców Czerwionki-Leszczyn – Marcina Stempniaka, którego pomysłem była organizacja debaty oraz Krzysztofa Klucznioka, radnego powiatu, wieloletniego samorządowca i społecznika.
Łączenie i współpraca
- Podział Gminy i Miasta Czerwionka-Leszczyny – kto zyska, a kto straci? Takie retoryczne pytanie stawiałem sobie od momentu gdy tylko powstała inicjatywa przeprowadzenia referendum w zakresie ewentualnego „rozpadu gminy” i utworzenia trzech mniejszych samorządów terytorialnych. Ze względu na fakt, iż od kilku lat staram się aktywizować mieszkańców realizując różne projekty i programy, rozwiązywać część problemów lokalnej społeczności oraz pracuję zawodowo przy wdrażaniu środków unijnych nie mogłem zostać obojętny wobec propozycji tzw. Grupy Inicjatywnej, której przedstawiciele są autorami wątku związanego z podziałem Czerwionki-Leszczyn – mówi Marcin Stempniak, pracownik Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego i społecznik lokalny. - Jako nieobojętny mieszkaniec gminy, któremu zależy na łączeniu, współpracy i integrowaniu różnych osób i środowisk w celu budowania społeczeństwa obywatelskiego, zbiorowości wspólnoty mieszkańców, zaspokajania zbiorowych potrzeb lokalnej wspólnoty samorządowej czy po prostu polityki rozwoju, nie wyobrażam sobie w dzisiejszych realiach zaproponowanych przez Grupę Inicjatywną zmian. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że doszukać się można argumentów, które mogły by przemawiać za tezą, dotyczącą zasadności podziału gminy, tj. kolokwialnie mówiąc „mała gmina – małe problemy”, ale niestety nie wszyscy mieszkańcy mają czas i chęci poszukiwania szczegółowych informacji w tym temacie – stwierdza.
Debata by pomogła
W trosce o mieszkańców Marcin Stempniak postanowił więc zorganizować debatę, która niestety nie doszła do skutku. - Debata oksfordzka to skuteczne i sprawdzone narzędzie do polemiki, w zakresie argumentacji dwóch stron dyskursu na ważny temat, a za taki zdecydowanie należy uznać potencjalny podział gminy, gdyż w mniejszym lub większym zakresie efekty zmian odczuwalne byłyby dla wszystkich jej mieszkańców. Poczynając od wymiany wielu podstawowych dokumentów przez mieszkańców, poprzez wyhamowanie, a wręcz wstrzymanie „płynącego strumienia” środków unijnych przeznaczonych na rozwój naszej wspólnoty, aż po daleko idące zmiany strukturalne, związane z realizacją zadań publicznych do których zobowiązany jest samorząd. Niestety nie udało się doprowadzić do organizacji przedmiotowej debaty z mieszkańcami, gdyż przedstawiciele Grupy Inicjatywnej, pomimo wcześniejszej deklaracji o udziale w spotkaniu w zaplanowanym terminie, wycofali się z niej pozostawiając tym samym część zainteresowanych mieszkańców gminy z pytaniem otwartym: „Czy warto głosować w referendum za podziałem gminy?”. Bardzo ubolewam z tego powodu, gdyż oprócz faktu, iż społeczność lokalna ma prawo, ale i obowiązek dowiedzieć się od inicjatorów propozycji zmiany o ewentualnych skutkach i konsekwencjach przyszłej, nowej rzeczywistości związanej z powstaniem trzech mniejszych miejscowości to nade wszystko muszą być uświadomieni o kosztach (nie tylko finansowych) takich działań – wyjaśnia Marcin Stempniak.
Aktywne działanie
- Nie wchodząc zatem w szczegółowe obszary związane z ewentualnym podziałem gminy, zachęcam inicjatorów zmian, ale również przedstawicieli organów władzy lokalnej, do poszukiwania nowych inspiracji i pomysłów na skuteczne działania służące rozwojowi naszej „małej ojczyzny”. Pozytywnych przykładów dotyczących wzmacniania współpracy mieszkańców w podejmowaniu działań na rzecz rozwoju lokalnego jest bardzo wiele, a jednym z nich jest np. projekt ustawy „o współdziałaniu w samorządzie terytorialnym na rzecz rozwoju lokalnego i regionalnego” przedstawiony Sejmowi Rzeczypospolitej Polskiej przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, którego pierwsze czytanie zaplanowano na 10 grudnia. Zachęcam zatem do aktywności, czynnego działania i przemyślanych pomysłów, które pozwolą nam wszystkim realizować „prawdziwą demokrację” tj. abyśmy mieli możliwość nie tylko konsultowania ale przede wszystkim partycypowania tj. współdecydowania o naszych sprawach np. poprzez wdrażanie m.in. inicjatyw lokalnych, budżetów obywatelskich, itp. - podsumowuje Stempniak.
Poradzimy sobie
- Jestem za referendum ponieważ jest to korzystanie z możliwości jakie daje demokracja, ponieważ jest to przejaw aktywności obywatelskiej nieczęsto dotychczas przejawianej – zapewnia natomiast Krzysztof Kluczniok, mieszkaniec Leszczyn. - Jestem za referendum w sprawie utworzenia trzech jednostek samorządowych w miejsce Gminy i Miasta Czerwionka – Leszczyny ponieważ w momencie jej powstawania nikt się nas mieszkańców nie pytał o to czy chcemy do niej należeć. Teraz te ok. 30 tys. dorosłych mieszkańców może się opowiedzieć czy obecny układ im odpowiada, czy też należy go zmienić. Osobiście chciałbym mieszkać w mieście Leszczyny z sołectwami Przegędza i Książenice, jeśli ich mieszkańcy będą chcieli do nowego miasta należeć. Nie chcę się wypowiadać o pozostałych częściach obecnej gminy bo o nich mogą zadecydować tylko ich mieszkańcy. Uważam, że miasto Leszczyny stać na samodzielny byt, lepszy niż obecny, z uwagi na potencjał ludzki (12-17 tys. mieszkańców), stosunkowo młodą substancję mieszkaniową (osiedle), dobre drogi powiatowe, a gminne zdecydowanie zaniedbane poza ul. Powstańców, ponadto pełną sieć oświatową, zakłady usługowe jak PWiK z oczyszczalnią ścieków, ZDiSK i ZGM, kolej oraz dobrą sieć handlowo – usługową – wylicza Kluczniok.
Szansa na zmiany
- Jestem przeciw demagogicznym, wręcz apokaliptycznym wizjom przedstawianym przez obecny układ rządzący gminą rokującym szybki upadek ewentualnie utworzonych nowych samorządów.
Do tej pory żadna z powstałych w wyniku rozpadu dużych jednostek gmina nie upadła. Radlin, Rydułtowy, Pszów, Marklowice, Ornontowice czy Jejkowice egzystują lepiej niż poprzednio.
Jestem przeciw opowiadaniu bajek o zmniejszeniu subwencji oświatowej na dzieci z Książenic i Przegędzy, które to wsie po włączeniu do Leszczyn automatycznie staną się dzielnicami, tracąc status wiejski. Czy miasta Orzesze, Mikołów i Jastrzębie Zdrój, czyli miasto na prawach powiatu, mające u siebie sołectwa też dostają mniejszą subwencję na dzieci z tych wsi? Oburzyła mnie uchwała rady miejskiej wyznaczająca termin referendum na okres świąteczno-noworoczny, czas wakacji i urlopów. Jestem więc za referendum w mojej Gminie ale nie utożsamiam się z działaniami, a właściwie ich brakiem, grupy referendalnej. To zaniechanie oraz fatalny termin referendum nie rokują dobrze frekwencji, która winna wynieść aż ok. 10 tys. osób. Być może jest zaprzepaszczona na kolejne lata szansa na zamiany – mówi Krzysztof Kluczniok.
W aktualnym wydaniu Tygodnika Rybnickiego zestawienie argumentów za i przeciw referendum burmistrza Wiesława Janiszewskieog oraz pełnomocnika grupy inicjatywnej Jana Tokarza. Zapraszamy do lektury!
Ludzie
Radny Powiatu Rybnickiego.
Apropo co do terminu referendum to jest przeginka, ponieważ każdy głupi wie, że ludzie w tym czasie wyjeżdżają na sylwestra już parę dni wcześniej. Dlatego Burmistrz się boi ludzi i celowo wybrał taki termin aby frekwencja była mniejsza, a to jest umysłowe działanie na niekorzyść ludzi. Powinien się na ten temat wypowiedzieć.
Bo obecna władza nie zna przepisów i wciska kit "Jaki to podział jest zły" po to by utrzymać stołki i przy okazji ziomków z rodziny na nich obsadzonych. Natomiast wioska Bełk kwitnie w najlepsze, ponieważ burmistrz, który tam mieszka pompuje całą kasę nie bacząc na inne lokalizacje.