Opluwają schronisko, możemy stracić klientów
Prezes PK Krzysztof Kowalewski odpierał dziś przed komisją gospodarki zarzuty wolontariuszy ze schroniska, które przesłali do prezydenta Lenka oraz radnych.
Kowalewski stwierdził, że zastanawia się czy nie zareagować prawnie na listy wolontariuszy (nowiny.pl/95635) , do czego zagrzewał go na posiedzeniu radny Marian Gawliczek. Azyl zarabia po 1100 zł od psa przekazywanego tu przez gminy. PK ma zawarte umowy z 18 samorządami. - Przez takie opluwanie schroniska możemy stracić kontrahentów - zauważył szef przedsiębiorstwa. Zarzuty zawarte w listach wolontariuszy Kowalewski nazwał nieprawdą.
Prezydent Lenk wspierał swego podwładnego w wystąpieniu przed komisją ale zaznaczył, że wolontariuszy rozumie i dostrzega ich dobre serca. - Ale pomagać nie znaczy zastępować i wydawać polecenia, a do tego dochodziło w schronisku - powiedział włodarz. Przy okazji odniósł się do zarzucania mu kłamstwa przez radnego Wacławczyka, który w Nowinach Raciborskich skrytykował prezydenta za mówienie o konflikcie w środowisku wolontariuszy. - Wyjaśnię sobie to z panem radnym - zapowiedział Lenk.
Rajcy (Myśliwy i Klimaszewska) dociekali co robili w schronisku wolontariusze, na jakich zasadach tam działali. Z wypowiedzi Kowalewskiego wynikało, że naruszali umowę karmiąc zwierzęta, choć tego im robić nie wolno. - Tak samo jak w ZOO jest zakaz, tak i u nas, bo potem są kłopoty - nadmienił prezes PK.
Radny Robert Myśliwy, który odwiedził schronisko, powiedział kolegom z komisji, że niczego aferalnego przy ul. Komunalnej nie widział. - Psy są wesołe, garną się do człowieka. Warunki są takie, że na wioskach psy mają dużo gorzej - ocenił samorządowiec.
Krystyna Klimaszewska krytykowała poprzednią kierowniczkę schroniska za brak nadzoru nad wolontariuszami. - Dobrze, że już tam nie pracuje - stwierdziła. Do Kowalewskiego miała pytanie czy PK stać na utrzymywanie kolejnego byłego szefa placówki choć ten już nie świadczy pracy. Prezes był szczery. - Ten pan wytwarzał w jednostce agresję wśród pracowników. Uznaliśmy, że lepiej będzie jak nie będzie przychodził do schroniska - odpowiedział radnej.
Wiceprzewodniczący rady Artur Jarosz włączył się do dyskusji z kontrowersyjnym pomysłem by wobec problemów z kadrą schroniska "wszystkich zwolnić i przyjmować od zera". Uznał, że z przedstawionej sytuacji obecni zatrudnieni nie nadają się do pracy ze zwierzętami. Prezes Kowalewski bronił swych pracowników, stanowczo sprzeciwił się poglądom Jarosza.
Pan radny Myśliwy pisze że na wioskach psy mają dużo gorzej-widocznie pan radny nie był jeszcze w życiu na wiosce.!!!!!!co wynika z tego że pan radny pochodzi chyba z Warszawy!!!!
gdyby wymienili Kowalewskiego to niewielu by płakało, a najmniej psy.