Pracownicy schroniska odpierają zarzuty wolontariuszy
Wojciech Priebe, były kierownik schroniska dla bezdomnych zwierząt, przekazał redakcji Nowin Raciborskich list otwarty pracowników placówki. Odnoszą się w nim do publikacji prasowych nt. sytuacji w azylu.
List otwarty pracowników raciborskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt
(zachowano pisownię oryginalną-red).
Ostatnio nasze schronisko znalazło się w centrum medialnego zainteresowania. Artykuły ukazują się w kolejnych czasopismach, odbywają się burzliwe debaty z udziałem Prezydenta, Radnych, Prezesa PK. Rozmowy z byłymi już wolontariuszami, eks”kierowniczką”. Nikt jednak nie podjął próby przeprowadzenia rozmowy z nami ,pracownikami schroniska.To nam stawia się „zarzuty” złego wykonywanie pracy. To my na co dzień, nie od święta, pracujemy ze zwierzętami i z pewnością mamy również swoje opinie na temat ostatnich wydarzeń i tego co faktycznie działo i dzieje się w schronisku.
Uważamy ,źe przedstawienie czytelnikom czy innym uczestnikom zaangażowanym w dyskusję na temat schroniska opinii wszystkich zainteresowanych stron pozwoli dopiero wypracować sobie własną opinię na drażliwy temat.
Chcemy podkreślić,że nie jesteśmy nowicjuszami.W schronisku pracujemy co najmniej od 3 lat. Są i tacy co rozpoczęli pracę 10 lat temy.Z pełną odpowiedzialnością zapewniamy,że posiadamy wystarczajacą wiedzę na temat oceny zachowania zwierzęcia, potrafimy przewidzieć reakcję psa zastraszonego,agresywnego czy po prostu chorego.Mieliśmy naprawdę dobrego nauczyciela.Tak niedawno sam Prezydent podreślił to mówiąc o „psiarzu” z krwi i kości…Do schroniska trafiają psy po bardzo różnych przejściach Wcale nie rzadko zachowują się w sposób nieprzewidywalny.
To nie są miłe domowe przytulanki,wypieszczone pieseczki.W ciągu naszej pracy schronisko wielokrotnie było kontrolowane przez różne upoważnione do tego służby.Regularnie schronisko kontrolował Powiatowy Lekarz Weterynarii 6 x w roku,Wojewódzki Lekarz 2 x w roku, odbywały się kontrole pracowników UM, stowarzyszeń zajmujących się zwierzętami itp.Nigdy nie było zastrzeżeń do naszej pracy ani sposobu zarządzania schroniskiem.Nawet wielka „afera”rozdmuchana na całą Polskę i nie tylko wywołana przez wrocławski TOZ zakończyła się umorzeniem postępowania.Zastanawiamy się co takiego wydarzyło w schronisku,że nazwano go obozem koncentracyjnym? Kiedy rozpoczynaliśmy pracę stan schroniska wymagał podjęcia radykalnych działań.W ciągu ostatnich 9 lat mogliśmy przede wszystkim normalnie pracować.Stanowiliśmy dobrany zespół ludzi,którzy rozumieli się i chcieli poprawiać warunki bytowania zwierząt.To my ze swoim „kierownikiem” bez angażowania innych pracowników PK ,tak jak to dzieje się obecnie,wybudowaliśmy z pełnym wyposażeniem w ocieplone budy z podestami, zadaszone103 kojce.
Zrobiono izolatkę dla chorych zwierząt,nowe pomieszczenia dla kotów, magazyn na karmę, w własnym zakresie prowadziliśmy bieżące remonty.Każdy z nas dokładnie wiedział co do jego obowiązków należy i za co odpowiada.Należy podkreślić,że nigdy nie doszło między nami do jakichkolwiek konfliktów.Zawsze mogliśmy liczyć na swojego „kierownika”Byliśmy doceniani zarówno przez „szefa” jak i przez Prezesa PK.Nawet w najtrudniejszym okresie mieliśmy pełne wsparcie.Budowaliśmy tak jak potrafiliśmy najlepiej dobry wizerunek schroniska.Mieliśmy dalsze plany rozbudowy schroniska o kolejne kojce,izolatkę,która przy tej ilości psów nie jest wstanie zaspokoić potrzeb a przede wszystkim kwarantannę.Zostały rozpoczęte przygotowania,plany..Niestety.Działka,która graniczyła ze schroniskiem zostala sprzedana hurtowni i po drugie najprawdopodobniej sytuacja finansowa PK na tyle uległa pogorszeniu,że inwestycje schroniskowe wstrzymano.Praktycznie w 2013 r z większych inwestycji nie zrobiono nic.
Największym jednak dla nas zaskoczeniem był fakt,że pomimo oficjalnych wcześniejszych wypowiedziach Prezydenta i Prezesa PK postanowili zmienić dotychczasowego”kierownika „.Jeszcze większym zaskoczeniem było uzasadnienie jakie usłyszał od Prezydenta, że jest za stary i zajmuje miejsce młodym,a w Raciborzu jest bezrobocie- bez komentarza. O tym, że „kierownik „planuje odejść wiedzieliśmy z rozmów z nim.Planował pracować do końca roku a w tym czasie przygotować następcę aby wszystko odbyło się w miarę spokojnie. O tym fakcie powiadomił Prezesa.Niestety stało się inaczej. Dla nas rozpoczął się okres , w którym wszystkie decyzje w sprawie schroniska podejmował wyłącznie Prezes W niepokojący sposób zaczęło przybywać coraz więcej psów, coraz większe zagęszczenie.Zaczęły się problemy z umieszczaniem psów w kojcach,w których teraz musiało przebywać po kilka a nie jak poprzednio pojedynczo.W krótkim okresie w schronisku znalazło się około 180..Psy zaczynały walczyć o dominację i zapewniamy ,że nie zagryzały się ,jak napisano, ani z głodu ani walk.W końcu w stadzie ustali się hierarchia.
Kolejna dla nas nie zrozumiała decyzja Prezesa to zatrudnienie w miejsce przebywającego na chorobowym „kierownika” jako osoby zarządzającej schroniskiem a konkretnie Specjalisty ds. Schroniska ,instruktorkę jogi. Nie ukrywamy,że był to najgorszy okres pracy w schronisku.Nowy „specjalista” wykazywał się na każdym kroku brakiem jakichkolwiek kompetencji w zakresie zarządzania,pracy z zespołem ludzi ,podstawowej wiedzy w zakresie żywienia, zachowania zwierzą.Konsekwencje od samego początku były opłakane.Została wraz z jednym z nas pogryziona przez psa.W efekcie pracownik przebywał ponad 2 miesiące na chorobowym.Zachowywała się w stosunku do nas w sposób wulgarny.W naszym odczuciu to nigdy nie wiedziała czego chce.
Wydawane polecenia wzajemnie wykluczały się.Wprowadzała ogólny chaos organizacyjny. A przede wszystkim fatalną atmosferę. Najgorsze w tym wszystkim było to,że jakakolwiek uwaga z naszaej strony nawet najlepsza była odbierana jako atak na nią.Na efekty nie trzeba było czekać.Nieuzgadniając z nikim rozpoczęła dokarmiać psy surowymi płucami.,zaczęła gotować karmę z produktów niewiadomego pochodzenia.Efekty w kojcach były opłakane.Uniemożliwiła nam dostęp do dokumentacji schroniskowej zamykając pokój na klucz. A jednocześnie chcemy zaznaczyć,że niezmiernie rzadko można było ją zastać w schronisku w normalnych godzinach pracy.Co robiła,gdzie przebywała nikt nie wie.Intensywną pracę rozpoczynała po godzinach pracy. My nigdy dotychczas nie byliśmy do tego przyzwyczajeni.Mieliśmy do siebie i do „kierownika „ całkowite zaufanie.
Teraz coraz częściej zdarzało się,że „ kierowniczka” po prostu zapominała zamówić karmę dla psów. To czym mieliśmy je karmić? Na długi weekend 4.października zostawiła nas z 15 kg karmy w magazynku schroniskowym dla 180 psów. Czy to nasza wina czy osoby zarządzającej schroniskiem?
I chyba największym nieporozumieniem było wprowadzenie do schroniska wolontariuszy.Zdajemy sobie sprawę z tego,że odbyło się to oczywiście z całkowitym poparciem zarówno Prezydenta jak i Prezesa. Ci ludzie zaczęli zachowywać się w sposób karygodny przywłaszczając sobie rolę organu nadzorującego czy kontrolującego.Rozpoczął się okres „wolnej amerykanki”Robili co chcieli, kiedy chcieli.Jakakolwiek interwencja z naszej strony kończyła się stwierdzeniem,że mają pełną zgodę Presesa na takie zachowanie.
No cóż z Pracodawcą się nie dyskutuje.Działania wolontariuszy znacznie odbiegały od naszego wyobrażenia o ich pracy jak również bardzo dokładnie określonych ustaleń prawnych.Wykonywali czynności na jakie mieli ochotę a nie ,które w tym momencie były potrzebne.Przede wszystkim bardzo wybiórczo wyprowadzali psy poza teren schroniska,.Niedopuszczalną rzeczą jest wyprowadzanie psów będących na kwarantannie a takie rzeczy miały miejsce.Rozpoczęto dokarmianie psów karmą nieznanego pochodzenia przynoszoną z domu..Efekty były bardzo przykre.Podjęto się nawet zabiegów kosmetycznych.W załączeniu przesyłamy materiał zdjęciowy.Mamy nadzieję,że zostanie opublikowany w kolorze.
Ale co niektórzy wolontariusze z największym zaangażowaniem zajęli się „adopcją”Nie dziwiłoby to nas wcale gdyby ten proceder odbywał się w normalnych godzinach pracy,ale było zupełnie inaczej.Po godzinach pracy do póżnych godzin wieczornych.Bardzo nas zastanawiało dlaczego ”adopcja” dotyczyła wyłącznie psów rasowych (np. owczarek niemiecki,husky,York, labrador ) i to nie ze schroniska tylko z „domu adopcyjnego”Każdy rasowy pies,który trafił z interwencji do schroniska miał natychmiast przyczepioną do jego dokumentów adnotację „rezerwacja” dla konkretnej wolontariuszki.Jest dla nas rzeczą niepokojącą, jak można było do wszelkiej dokumentacji schroniskowej dopuścić osoby nie zatrudnione w schronisku a były to działania codzienne.Udostępniano nawet dane osobowe właścicieli psów.A jak odmówiliśmy to w tej sprawie w schronisku pojawili się pracownicy UM w towarzystwie funkcjonariuszy Straży Miejskiej. I zarządali podania danych.
W październiku w schronisku miała miejsce rutynowa kontrola Powiatowego Lekarza Weterynarii.W jej wyniku chyba po raz pierwszy w historii schroniska decyzją z dnia 7.10.2013 r schronisko zostało zamknięte.Psy z gmin,które powinny być przyjęte przez nasze schronisko zostały wywożone do Jastrzębia.Wiemy ,że nasz”kierownik” po powrocie z chorobowego po zapoznaniu się z dokumentacją schroniska w formie pisemnej poinformował Prezesa o stwierdzonych ewidentnych nieprawidłowościach,które również zarzucił Lekarz Powiatowy.Niestety reakcji nie było żadnej.Schronisko było zamknięte przez ponad 2 tygodnie.W tym czasie to wolontariusze wyprowadzali dokumenty.Dla nas jest to nie pojęte.Rozpoczęto naprawianie kojcy,bud.W wyniku tych działań schronisko zostało otwarte.Z ogromną ulgą przyjeliśmy wiadomość,że nie przedłużono umowy „kierowniczce”.Wydawało nam się,że nareszcie powoli wróci normalność.Niestety.Wolontariusze i” ekskierowniczka”rozpętali wojnę medialną.Zastanawiamy się czemu ma to właściwie służyć?Czy chodzi o jakieś pieniądze na które ktoś liczy?
Schoniska w ogóle nie byłyby potrzebne gdyby to ludzie byli bardziej odpowiedzialni.Jesteśmy przekonani,ze większość tych zwierząt,która trafia do schronisk generalnie, miała swoich właścicieli,tylko nikły procent jest faktycznie bezdomnymi.Do schronisk trafiają zwierząta po bardzo różnych przejściach.Wielomiesięcznej bezdomności,zagubione ,porzucone.Trafiają w różnej kondycji zdrowotnej i fizycznej.Schronisko nie jest luksusowym hotelem.Jest miejscem tymczasowym,a w każdym bądż razie takim być powinno.Ma zapewnić podstawowe potrzeby takie jak dach nad głową, jedzenie ,podstawową opiekę weterynaryjną.Schronisko dysponuje ograniczonym terenem i określonym budżetem.Myślimy, ze do czasu kiedy nie spojrzymy na schronisko inaczej niż patrzymy na swojego pupila rozpieszczonego,traktowanego jak członka rodziny,co pewien czas będą wybuchały afery podsycane przez media. A wolontariusze zamiast rozdmuchiwać medialnie temat jeżeli już muszą być to zajęli by się współpracą na ogólnie przyjętych ,w cywilizowanym świecie, zasadach.Można przecież poszukiwać sponsorów,organizować akcje adopcyjne,edukować młodzież itp.Możliwości jest naprawdę dużo.
I na zakończenie chcielibyśmy zaprosić Radnego Wacławczyka do schroniska.Może sam przekona się jak ono wygląda ,porozmawia z nami i skonfrontuje wypowiedzi rozżalonych wolontariuszy czy „ekskierowniczki” jeżeli nie wierzy Panu Myśliwcowi.Potwierdzimy również zajście jakie miało miejsce w gabinecie „kierowniczki”.Temat wolontariuszy zawsze budził emocje,ale o fakcie ze PK ani żadne inne przedsiębiorstwo prowadzące działalność gospodarczą nie mogą zatrudniać wolontariuszy Panowie Prezydent i Prezes wiedzieli od dawna a mimo to podjęli decyzję,której konsekwencje będę trwały dalej.Zastanawiamy się również w jakim charakterze nadal na terenie schroniska przebywa jedna z wolontariuszek?.Wydarzenia ostatnich miesięcy coraz bardziej upewniają nas,że udział raciborskich wolontariuszy był znaczny w słynnej „wrocławskiej aferze”.
Mamy nadzieję,że list zostanie opublikowany w całości., a ocenę naszych postaw i działań pozostawiamy Wam Czytelnicy.
do janko 1958.Człowieku jesteś taką tempotą umysłową,że nawet nie potrafisz dokłanie przeczytać tekstu.Ty temu Panu nie dorastasz nawet do pięt.A jeżeli uda ci się dożyć sędziwego wieku to będziesz miał tak daleko posunięte zmiany umysłowe,że na chleb będziesz mówił byb a na muchy ptapty
Autor tekstu płacze nad rozlanym mlekiem,wylewa łzy nad tym jaki to był zniego amerykański kierownik.Jak go uwielbiali pracownicy,Jaki to zły Prezydent i Prezes PK..Zapomniał widocznie ,że cała afera zaczęła się od jego pójscia na chorobowe?Odpoczywał bohaterze na mniej lub bardziej wypracowanej emeryturze Bo gdyby nie Osuchowski to nawet trego zatrudnienia bys nie miał.Masz swój wiek chba po siedemdziesiątce po co Ci się szarpać i płakać nad czyms ,czym nigdy nie byłeś?
każdy kto tu pyskuje najpierw powinien wpłacić na schronisko
ehh... po wizycie w schronisku dokładnie to samo odniosłem wrażenie, szkoda, że media rozdmuchują wyssane z palca afery, ale dobrze też, że nie są jednostronne...jednak zdjęcia wolontariuszy były pokazane, a tu choć pracownicy o nich wspominają to ich nie ma... A szkoda:) Pozdrawiam
a wina jak zwykle leży gdzieś po środku.