Mord w Nowej Wsi: Ćwierć miliona za wolność
W rybnickim wydziale Sądu Okręgowego w Gliwicach cały czas toczy się proces Mateusza N. oskarżonego o podwójną zbrodnię w Nowej Wsi. W piątek 13 grudnia zeznawał lekarz, który przeprowadzał sekcję zamordowanego małżeństwa.
Sprawa dotyczy morderstwa Brunona i Anny Pytlików, do którego doszło w nocy z 21 na 22 czerwca 2011 roku. Na piątkowej rozprawie sąd próbował dowiedzieć się między innymi, które rany był śmiertelne oraz czy zadawała je ta sama osoba. Krystian Rygol, od niedawna emerytowany już lekarz medycyny sądowej podobnymi przypadkami zajmuje się od 1976 roku. – Obrażenia małżeństwa, które przywieziono do naszego zakładu zaliczam do cięższych przypadków z jakimi miałem do czynienia – przyznał na początku lekarz. – Obie osoby miały rany tłuczone twarzy i głowy. W przypadku mężczyzny zgon nastąpił z powodu przecięcia dwóch tętnic szyjnych. Kobieta zmarła przez obrażenia twarzy – mówił lekarz. Biegły podkreślał, że obie ofiary kiedy zadawano im kolejne razy musiały żyć. Świadczą o tym krwawe podbiegnięcia ran oraz krew w płucach, którą się dławiły. – Sprawca uderzając ofiary w twarz maszynką do mięsa używał średniej siły. Kości czaszki są stosunkowo cienkie i łatwo je połamać. Potem użył noża. Rany cięte szyi w przypadku mężczyzny wydają się ranami ostatecznymi. Medycyna nie potrafi dokładnie określić kolejności. Wiemy jedynie, że obrażenia nastąpiły w jednym czasie – mówi lekarz.
Zarówno Anna jak i Brunon Pytlikowie otrzymali podobne obrażenia zadane podobnymi narzędziami w podobny sposób, co świadczy o tym, że zadawała je ta sama osoba. Tym samym przeczy to wyjaśnieniom Mateusza N., że nad małżeństwem pastwiła się grupa osób a Mateusza N. na siłę wciągnęła do domu zamordowanych i kazała zostawiać swoje odciski. Na piątkowej rozprawie sąd decydował o przedłużeniu aresztu dla 23-letniego Mateusza N. On sam zaproponował, aby środek zapobiegawczy zamienić mu na poręczenie majątkowe. – Osoby z rodziny mogą zebrać 250 tysięcy złotych. Potrzebują tylko trzech tygodni na zebranie takiej kwoty – przekonywał Mateusz N. Sąd nie przystał na propozycję oskarżonego argumentując, że na wolności będzie mataczył i próbował wpływać na świadków. Decyzję o przedłużeniu aresztu podejmie Sąd Apelacyjny w Katowicach.
(acz)
Powiesić na najbliższej latarni
Sąd ma rację!!!!jeżeli go wypuścicie to Mateusz N. będzie miał nie duży wpływ ale wręcz przeciwnie-ogromny wpływ na świadków i całe otoczenie oraz osób z jego otoczenia.wcale bym się nie zdziwił jakby po wypuszczeniu go doszło do uszczerbku na zdrowiu lub coś gorszego---świadków tej sprawy......zobaczymy co dalej!!!!!