By nie umarła pamięć o ludzkiej tragedii
„Żyjemy dopóty, dopóki żyją ci, którzy o nas pamiętają" – takie motto obrali sobie uczestnicy marszu „Ku pamięci”, zorganizowanego w rocznicę ewakuacji więźniów obozu oświęcimskiego.
Marsz upamiętniający tragiczną ewakuację więźniów obozu koncentracyjnego „Auschwitz” ze stycznia 1945, zorganizowano już po raz trzeci. Grupa pod wodzą Jana Stolarza z Radlina składała się z 13 osób, po drodze kilku piechurów zrezygnowało, ale doszło kilku nowych. Szli z nim mieszkańcy Rybnika, Połomi, Wodzisławia, Pawłowic, Studzionki. W Mszanie do uczestników marszu, podobnie jak przed rokiem, dołączyła kilkunastoosobowa grupa uczniów i nauczycieli tutejszego Zespołu Szkół.
Wyszli w piątek, 17 stycznia, spod bramy obozu w Oświęcimiu. Po dwóch dniach w stanęli nad grobem ofiar Marszu Śmierci na mszańskim cmentarzu.
- To, że w naszą inicjatywę włącza się młodzież dla nas ogromnie dużo znaczy. Właśnie z myślą o młodych pokoleniach ponosimy te trudy, aby nie umarła pamięć o dawnych ludzkich tragediach - opowiada Jan Stolarz, inicjator marszu. Marsz „Ku Pamięci" relacjonowała także niemiecka telewizja ARD.
Uczestnicy podkreślali, że choć trzydniowy marsz jest bardzo trudny, warunki i tak mają o niebo lepsze niż te, w których 69 lat temu musieli iść wygłodzeni, marnie odziani i pilnowani przez esesmanów z psami więźniowie. - Tamtej zimy panowały siarczyste mrozy. Dla nas nawet aura była w tym roku łaskawa - mówi Celina Borek, jedna z uczestniczek marszu.
Co roku grupa idzie w tym samym czasie: od 17do 19 stycznia, i tą samą drogą: spod bramy obozu w Oświęcimiu do Studzionki, gdzie ma miejsce pierwszy nocleg (w domach miejscowych parafian), następnie przez Pawłowice do Jastrzębia Zdroju (nocleg w Zespole Szkół Sportowych), a trzeciego dnia przez Mszanę i Wilchwy na dworzec kolejowy w Wodzisławiu, gdzie więźniowie byli ładowani do wagonów i wywożeni do niemieckich obozów.
- Mieliśmy sygnały, że gdyby marsz urządzić latem, byłoby więcej chętnych, ale to nie o to chodzi. Daty nie zmienimy. Liczymy jednak, że w przyszłym roku, w 70-tą rocznicę marszu śmierci, pójdzie z nami dużo więcej osób - podsumowują organizatorzy.