Zbierają więcej na WOŚP niż całe miasta!
Uczniowie Zespołu Szkół nr 2 w Wodzisławiu co roku zbierają około 30 tys. zł na rzecz akcji Jurka Owsiaka, więcej niż cały Radlin, Pszów czy Rydułtowy. Jak to robią?
30 tysięcy zł zbieranych rokrocznie na rzecz WOŚP przez Zespół Szkół nr 2, a dokładniej wchodzące w jego skład Gimnazjum nr 1 to niebywały wynik. Mniej więcej tyle samo co ta jedna szkoła zbierają całe miasta jak Pszów, Radlin. Żaden z pozostałych czterech sztabów wodzisławskich nie osiąga takiego wyniku. Skąd bierze się ten wynik? - Sami nie wiemy za bardzo z czego wynika ten tak zwany sukces. Na pewno lata doświadczeń, na pewno ogromne wsparcie rodziców, przykład nauczycieli, wspomaganie instytucji – mówi Piotr Bartosik, szef sztabu w ZS 2, nauczyciel religii i edukacji dla bezpieczeństwa, zajmujący się wolontariatem w szkole. - To przede wszystkim wynik ogromnej pracy włożonej przez wolontariuszy i szefa naszego sztabu – mówi Danuta Paszylka, dyrekor ZS 2. Przez lata ona przewodniczyła sztabowi, wcześniej tę rolę pełnił jej poprzednik Eugeniusz Ogrodnik, obecnie zastępca prezydenta. Przez lata szkoła nabierała doświadczeń, czego efektem jest wypracowany schemat działania na rzecz WOŚP.
Wypracowane schematy
Od lat w teren wychodzi 70-75 par gimnazjalistów, głównie z klas drugich i trzecich. W każdej parze jest jeden wolontariusz z identyfikatorem i jedna osoba dla towarzystwa. W dwójkę zawsze raźniej i bezpieczniej. Bywa, że wolontariuszowi towarzyszą dwie osoby, także niekiedy gimnazjum wysyła w teren ponad 150 uczniów. Wolontariuszami opiekują się rodzice, starsze rodzeństwo, a bywały lata, że nawet uczniowie liceum czy technikum. Wszystko po to, aby mieli pełnoletniego towarzysza. Gimnazjaliści kwestują przede wszystkim w różnych dzielnicach Wodzisławia. Zdarza się, że wyjeżdżają poza miasto, np. do Rogowa, Syryni, Rydułtów.
Przed wyjściem w teren wolontariusze przechodzą szkolenie. - Zawsze tłumaczę, żeby nie byli nachalni, za to uśmiechnięci i poinformowani o celu zbiórki. Ktoś ma przecież prawo zapytać ich o to – mówi Piotr Bartosik.
Zasadą jest powrót do szkoły po upływie czasu zbiórki. - Jeśli dana para nie wraca do 15 – 30 minut sam do nich dzwonię pytać, co się dzieje. Nie ma dowolnego wydłużania czasu zbierania. Nie jest tak, że ktoś sobie pomyśli, że zostanie godzinę dłużej. To zakłóciłoby harmonogram – mówi Piotr Bartosik. Kolejną zasadą jest przywiązanie do wyznaczonego miejsca. Kwestujący nie przemieszczają się. Dzięki temu w sztabie wiedzą, gdzie akurat są uczniowie. Ale bywają sytuacje, kiedy wolontariusze opuszczają posterunek. Tak było np. w Rogowie. Do wolontariuszek podszedł mężczyzna. Zaproponował im podejście na salę, gdzie odbywał się turniej w skata. Dziewczyny po chwili wahania zgodziły się. Mężczyzna przedstawił je graczom i zapowiedział, by wrzucili przynajmniej po 10 zł do puszki. Dziewczyny przywiozły do sztabu 2200 zł, kiedy najlepszym zdarzało się zebrać około 1200 zł.
Szkoła żyje finałem
Podczas finałowej niedzieli do szkoły przychodzą niemal wszyscy nauczyciele. Dzielą się od rana godzinami. Odbierają pieniądze, są dyspozycyjni. Zawożą uczniów do miejsc zbiórki, odbierają ich stamtąd. Plan zbiórki jest wcześniej ustalony. Wolontariusze wiedzą, gdzie mają kwestować i jak długo. Dogadują się między sobą, aby nie było ich za dużo w jednym miejscu. Za kwestowanie są premiowami punktami. To szkolny patent. Punkty za udzielanie się społeczne poprawiają ocenę z zachowania. Wolontariusze mają numery telefonów do szefa sztabu, do szkoły. Gdyby cokolwiek się działo, mają dzwonić. W szkole na wolontariuszy czekają kołaczyki dostarczane darmowo przez piekarnię Sobala i ciepła herbata. Po południu do szkoły przychodzą pracownice banku PKO BP, niektóre już emerytowane, które pomagają liczyć pieniądze. - Właściwie tylko w początkowych latach sami liczyliśmy pieniądze, ale nie szło nam to zbyt sprawnie. Nie jesteśmy w tym specjalistami – mówi szef sztabu. Paniom idzie to tak sprawnie, że zwykle około godz. 19.00 – 20.00 sztab ma już policzone wszystkie środki.
Od początku gimnazjum
Zespół Szkół nr 2 gra z owsiakową orkiestrą od początku istnienia gimnazjum, czyli od jesieni 1999 roku. Pierwszy raz wolontariusze z gimnazjum wymaszerowali z puszkami podczas finału w 2000 roku. W pierwszych latach szkoła prócz typowej zbiórki przygotowywała jeszcze program artystyczny, koncerty. Imprezy organizowane w murach szkoły nie cieszyły się jednak zbyt wielkim zainteresowaniem, a nakład pracy poniesiony w przygotowanie nie przekładał się na zysk w postaci zebranych pieniędzy. Dlatego szkoła zaniechała imprez skupiając się na zbiórce. Praca nad kolejnym finałem rozpoczyna się w październiku. Wtedy spływają pierwsze informacje z Fundacji WOŚP. Następnie szkoła ogłasza nabór wolontariuszy. - To już tradycja naszej szkoły. Dla uczniów to przyjemność i wyróżnienie. Ale tak jak to z dziećmi bywa trzeba wszystkiego przypilnować, zdjęć, podpisów opiekunów, wypełnienia ankiet – mówi dyrektor. Zajmuje się tym grupa wygadanych dziewcząt. - Ogłaszaliśmy przez szkolne radio, że szukamy chętnych. Tworzłyśmy swoją listę, z imieniami, nazwiskami, telefonami, adresami, e-mailami. Potem to wpisywało się do komputera, drukowało ankiety – mówi Emilia Neugebauer, gimnazjalistka. Chłopcy nie udzielający się w wolontariacie na co dzień, za to biegli w informatyce ściągają dokumenty, wysyłają, szukają w sieci zdjęć uczniów, jeśli ci nie dostarczyli ich na czas do identyfikatorów. Szkoła współpracuje z policją, strażą pożarną. Ogarnięcie tego wszystkiego pochłania wiele godzin pracy. Ale owoce mówią same za siebie.
Czyli można. Brawo!
Pan Bartosik super facet ;)