Matematyka w szkole w Nędzy nie tylko dla orłów
Dodawanie, odejmowanie, mnożenie, dzielenie - dla jednych przysłowiowa bułka z masłem, dla innych nie znów taka prościzna. Z zajęć matematycznych w Zespole Szkolno-Gimnazjalnym w Nędzy korzystają i uczniowie dla których matma jest pasją, i tacy którzy mają z nią problem.
- Matematyka? Jest bardzo potrzebna w codziennym życiu! Na przykład, dziecko samo będzie potrafiło obliczyć, ile reszty wyda mu pani sprzedawczyni w sklepie - uśmiecha się Barbara Rerich, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej w ZSG w Nędzy.
Jej uczniowie ustawiają się w kółeczku nad odwróconymi do góry nogami planszami. Na każdej inna liczba. Każda osoba losuje po dwie, podaje namalowane na nich liczby, a wskazany kolega ma za zadanie szybciutko je zsumować i podać wynik. Zajęcia mają doskonalić technikę rachunkową, rozwiązywania zadań, łamigłówek, krzyżówek matematycznych, mają wykształcić logiczne myślenie. To bardzo ważne, bo dzieci miewają dziś z tym problem.
Co ciekawe, w tej klasie matematyka łączy się z przyrodą. - Dzieci dowiadują się wielu nowych rzeczy. To wiadomości wykraczające poza program nauczania - mówi Barbara Rerich. - Byliśmy np. na wycieczce w Rudach, dowiedzieliśmy się o życiu cystersów, w parku okalającym klasztor poznawaliśmy gatunki roślin. A potem, zdobytą wiedzę uczniowie musieli wykorzystać w konkretnych zadaniach - np. rozpoznać po zapachu konkretne zioła, grzyby, nasiona. I wszystko w formie zabawy!
Ale nie zawsze dodawanie, odejmowanie, mnożenie i dzielenie jest pestką. W ZSG na wsparcie w ramach projektu "Indywidualizacja w gminie Nędza" programu operacyjnego Kapitał Ludzki finansowanego przez Europejski Fundusz Społeczny, mogą liczyć nie tylko uczniowie uzdolnieni matematycznie.
W klasie obok, dzieci siedząc na dywanie, otoczone ciekawymi, stymulującymi wyobraźnię przedmiotami, przeliczają np. dni tygodnia i utrwalają cyfry rzymskie. - A przy pomocy tzw. fali matematycznej ćwiczą podstawowe działania matematyczne - mówi Agnieszka Grzybowska, nauczycielka w ZSG. - O ile z dodawaniem i odejmowaniem jakoś sobie radzą, to mnożenie czy dzielenie jest już większym problemem. Ale po to właśnie są te zajęcia, żeby wyrównać braki. I muszę przyznać, że dzieci radzą sobie coraz lepiej - podkreśla nauczycielka.