Samolotem z Rybnika do Warszawy w godzinę
Aeroklub ROW w tym roku obchodzi swoje 50-lecie. Czy mógłby otrzymać lepszy prezent, jak gwarancję budowy pasa startowego z prawdziwego zdarzenia? Ireneusz Wilgucki z rybnickiego stowarzyszenia pasjonatów latania zaręcza, że pas to nie kaprys, a jego powstanie otworzyłoby w regionie wiele nowych możliwości rozwoju.
Dzisiaj sytuacja aeroklubu nie wygląda różowo. – Miasto wbrew pozorom nie utrzymuje lotniska. Jest jego właścicielem, ale to my jesteśmy jego zarządcą. Płacimy podatki, a oprócz tego musimy znaleźć środki na utrzymanie naszej infrastruktury na lotnisku, a także naszych sprzętów i samolotów. To spore koszty, ale nie narzekamy. Daliśmy radę przez 50 lat, damy radę dalej – mówi pełen optymizmu Wilgucki. – Największym dla nas problemem jest obecny stan naszego pasa startowego oraz fakt, że przez tak długi czas wszelkie plany związane z remontem stały w miejscu. Teraz sytuacja zaczyna się klarować, widzimy, że są możliwości, by w końcu powstał u nas pas startowy z prawdziwego zdarzenia – dodaje.
Lotnisko na trawie
Siedzibę Aeroklubu ROW otacza dzisiaj „elektryczny pasterz”. – To była jedyna opcja przeciwko zwierzynie, która wchodziła na pas startowy i ryła trawę. Dziki czy inne zwierzęta niszczyły nam podłoże, część terenu dalej jest wyłączona z użytkowania. Na szczęście w tym temacie już wspomaga nas Miasto, zamierzamy uzupełnić ubytki ziemi, żeby dało się lądować i startować – mówi Ireneusz Wilgucki. Jak przyznaje, trawiaste lotniska to dziś już niestety przeżytek. – Proszę pomyśleć, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu ulica stworzona z „kocich głów – bruku granitowego” była szczytem marzeń, a większość ulic była po prostu uklepaną ziemią. Dzisiaj standardem jest dobrej jakości asfalt, szerokie pasy jezdni i oświetlenie. My niestety wciąż jesteśmy te kilkadziesiąt lat wstecz – mówi.
Lotnisko w Rybniku to lotnisko użytku wyłącznego. Żeby lądować, trzeba się wcześniej umówić. A to, że ma kto lądować, to już inna sprawa. – W głównej mierze to obiekt sportowy, ale gdy zachodzi potrzeba, lądują tutaj biznesmeni, a także politycy. Był np. Aleksander Kwaśniewski, czy inni znani ważniejsi politycy. Podczas kampanii wyborczej droga powietrzna to opcja najszybsza – mówi Wilgucki.
Latanie w biznesie
Według członków Aeroklubu ROW chętnych do nauki i uprawiania latania szukać nie trzeba. – Moda na latanie już jest. Dzisiaj jesteśmy na etapie, gdzie nasi członkowie latają bo lubią. Ale proszę pomyśleć, że kiedyś, może już nie długo, ci ludzi powiększą swoje firmy i zaczną być może latać w interesach, bo już dziś wiedzą, że to wygodny i szybki środek transportu – przyznaje Wilgucki.
Dzięki układowi z Schengen nie trzeba wiele trudu, by wystartować w Rybniku, a wylądować w Paryżu. Biorąc zresztą pod uwagę ulokowanie naszego lotniska – ta sama odległość dzieli nas od Warszawy, co od Wiednia drogą powietrzną. Lotnisko z pasem z prawdziwego zdarzenia otworzyłoby nas na południe i zachód Europy w sposób dotąd nieosiągalny. – Oczywiście, nie stanie są to z dnia na dzień. Jednak atut lotniska, które prócz celów sportowych może także służyć jako lotnisko biznesowe, to silna karta przetargowa – mówi Wilgucki. Tutaj wtóruje mu Adam Fudali, prezydent Rybnika. – Proszę sobie wyobrazić, że miasto Mazamet, nasz francuski partner, liczy kilkanaście tysięcy mieszkańców. Mają jednak jeden bardzo duży zakład pracy, który funkcjonuje m.in. dzięki lotnisku, które Mazamet posiada. To dzięki temu pojawiły się kontakty z innymi miastami regionu, zaczął kwitnąć biznes a ranga miasta znacząco wzrosła – mówi prezydent Fudali.
Wiele nie trzeba
Sytuacja aeroklubu zaczyna się poprawiać. Stopniowo i powoli, ale pięćdziesięcioletnie stowarzyszenie nauczono w Rybniku cierpliwości. – Pod względem formalny wszystko jest tak naprawdę dograne, mamy wszystkie dokumenty i ekspertyzy. Potrzeba tylko pozwolenia na budowę, bo to będzie dokument, który uprawnia nas do startu w konkursie na środki wojewódzkie – mówi Wilgucki. Środki takie mają się znaleźć na śląskie lotniska już w tym roku. A Rybnik miałby duże szanse je pozyskać.
Dodatkowo, znów z pomocą Miasta, udało się rozszerzyć teren lotniska, a planowany pas miałby mieć aż 800 metrów długości. – Przejęliśmy działki, dzięki którym nasz pas wydłuży się z obecnych 600 do 800 metrów. To naprawdę duży krok w przód – przyznaje Wilgucki. Koszty, z jakimi trzeba się liczyć, budując pas startowy – w porównaniu z innymi wydatkami Miasta – nie przyprawiają o ból głowy. – Mówiło się kiedyś o kilkudziesięciu milionach. Pojawiły się nawet kosztorysy i plany. Na wizualizacjach stoją u nas pasażerskie samoloty, lotnisko jest rozbudowane. Nikt jednak wtedy nie przyszedł do nas i nie spytał, jak to powinno wyglądać. Lotnisko pasażerskie się po prostu nie opłaca, nie utrzyma się. Natomiast obiekt sportowy, który służy za lotnisko biznesowe to już co innego – wyjaśnia Ireneusz Wilgucki z Aeroklubu ROW.
Na budowę pasa podobnego do tego, który zaplanowano w Rybniku, w Rzeszowie wydano 6 milionów złotych. W naszym mieście do tych kosztów trzeba byłoby doliczyć wydatki na odwodnienie terenu oraz inne koszty – w gruncie rzeczy całe zadanie zamknęłoby się zdaniem członków aeroklubu w kwocie około 10 milionów złotych. – Mówi się wśród nas, że kilometr autostrady prowadzi donikąd, a kilometr pasa startowego otwiera drogę na cały świat. I to jest święta prawda. Długofalowe korzyści z posiadania lotniska są nie do przecenienia i o tym po prostu trzeba pamiętać – mówi Wilgucki. Teraz tak naprawdę inicjatywa jest po stronie urzędu miasta. Trzeba wydać pozwolenie na budowę i liczyć na dobry wynik w konkursie o pieniądze z województwa. Gdyby jednak się nie udało ich zdobyć, pojawia się pytanie – czy przy kilkuset milionowym budżecie Rybnika, dziesięć milionów na tak istotną część infrastruktury jak lotnisko to naprawdę tak dużo?
(mark)
AWIONETKA BIZNESOWA
W zależności od ładowności oraz modelu osiąga prędkość od 300 do nawet 600 km na godzinę. Zasięg tego typu środka transportu sięgnąć może nawet ponad 2 tysięcy kilometrów.
KWESTIA CZASU
Z Rybnika do Warszawy lecielibyśmy średniej klasy awionetką mniej niż godzinę. W podobnym czasie odwiedzilibyśmy najważniejsze ośrodki każdego z naszych południowych sąsiadów. To sprawia, że lokalizacja lotniska w Rybnik staje się coraz bardziej atrakcyjna dla inwestorów.
DŁUGOŚĆ PASA
Pas startowy na rybnickim lotnisku będzie miał długość 800 metrów. Dzięki temu starty i lądowania będą dużo bezpieczniejsze niż dotychczas. Podobne lotnisko znajduje się m.in. w Rzeszowie.
10 MILIONÓW ZŁOTYCH
Tyle potrzeba, by pas z prawdziwego zdarzenia mógł powstać w naszym mieście. Koszt samego pasa to około 6 milionów złotych, do tego dochodzą jednak wydatki związane z odwodnieniem gruntów.
50 LAT AEROKLUBU
Aeroklub ROW działa w Rybniku już pół wieku! 10 lutego 2014 roku przekształcony został w samodzielne stowarzyszenie, będące członkiem Polskiego Związku Sportowego “Aeroklub Polska”
LEĆ GDZIE CHCESZ
Dzięki układowi z Schengen nic nie stoi na przeszkodzie, by wsiąść w samolot w Rybniku, a wysiąść w Paryżu, Wiedniu czy Berlinie. To ogromne udogodnienie jest jedną z ważnych kart przetargowych, gdy rozpatrujemy rybnickie lotnisko nie tylko jako obiekt sportowy, lecz także związany z biznesem.
Popatrzcie na autostrade, jeszcze jej nie skończyli a już przy niej tworzą się nowe firmy (np autosalon w Świerklanach), mam nadzieje, że podobnie będzie z rozbudowanym lotniskiem. Jedno i drugie wbrew pozorom służy do tego samego, do szybkiego i sprawnego przemieszczania się.
nie skorzystam, ale idea powinna mieć szybki finał. region z pewnością na tym zyska.
Popieram ten pomysl
Tego rodzaju pas startowy utwardzony, to też wymierne oszczędności dla samego aeroklubu. Na pasie utwardzonym samolot, samolot z szybowcem na holu ma krótszy rozbieg, zużywa mniej paliwa, mniej hałasuje sąsiadom. Same plusy. Trzymam kciuki żeby się udało. A na te 10 mln to Rybnik stać, tylko żeby chcieli.