Bez kiełbasy i bez sensu
Jeśli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? W sondażu CBOS, aż 89 proc. Polaków popiera członkostwo w Unii Europejskiej. Przeciwników jest tylko 7 proc. Tymczasem inne sondaże ostrzegają, że frekwencja w najbliższych wyborach może być najniższa w historii.
Jak pisałem wcześniej, Polaków do pójścia do urn może zachęcić sytuacja na Ukrainie oraz sami europosłowie, którzy mozolnie powinni przybliżać wyborcom zawiłą europarlamentarną materię. „Ukraina” działa. Według analityków CBOS „do umocnienia proeuropejskiego nastawienia przyczyniły się wydarzenia na Ukrainie”. Za to europosłowie dziwnie się lenią.
Unijna polityka, procedury, sposób podejmowania decyzji czy kompetencje różnych organów to labirynt, w którym gubią się nawet wyborcy ponadprzeciętnie zainteresowani współczesnym światem. Trudno więc wymagać by ludzie głosowali na coś, czego nie rozumieją. Nawet jeśli w telewizji będzie 500 spotów dziennie (i za 7 milionów każdy) namawiających do kupienia produktu, którego działania konsument nie rozumie, to go nie kupi. Posłowie powinni więc tłumaczyć nam o co chodzi w tym PE, co tam można zyskać dla Polski (albo stracić). Niech już przy tym nawet rozdają pęta kiełbasy wyborczej, ale żeby choć coś sensownego przy okazji powiedzieli. Tymczasem „wybrańcy ludu” skupiają się a to na wyżerce potraw wielkanocnych, a to żeby nie spaść z konia na procesji, albo odważnie flagę ZSRR spalić.
Chyba że o to właśnie chodzi? Jak ludzie zostaną w domu i zagłosują tylko rodziny kandydatów to przynajmniej nie będzie niespodzianek…
Arkadiusz Gruchot
Myślę że politycy nie tłumaczą tego co się dzieje w UE, bo trudno wytłumaczyć, dlaczego nie wolno wędzić wędlin, dlaczego nie można używać termometrów rtęciowych a wolno świetlówki w których jest rtęć, dlaczego marchew jest owocem a ślimak rybą i.t.p. i.t.d.. Tak wysokie poparcie sondażowe wynika chyba z faktu natrętnej emisji spotów według których to co powstało w Polsce w ciągu 10-ciu ostatnich lat to TYLKO zasługa funduszy UE. Chciałbym jeszcze raz przypomnieć, że te fundusze (nie licząc niemałych kosztów ich pozyskania) to tylko 5% naszego budżetu.