Sierżant Górecki zdjął nogę z gazu i bardzo powoli skręcił w jedną z leśnych dróg. Mimo że mróz trzymał już od trzech dni, drogowcy zapomnieli o posypaniu asfaltówki. – Uważaj, żebyśmy nie wylądowali w rowie – ostrzegał siedzący na fotelu pasażera komisarz Szarek.
– A więc pani komisarzu to było tak, wchodzę, a tu trup. Prawdziwy trup, z dziurami w plecach, jak z jakiegoś filmu, albo coś. Wody – tłumaczyła chaotycznie kobieta po pięćdziesiątce.
Wodzisławianin najpierw podrywał kobietę w barze, potem podciął jej gardło. Tłumaczy, że nic nie pamięta. Na ostatniej rozprawie sąd próbował odtworzyć przebieg tragicznego wieczoru.
Dziesięć lat temu policjanci zatrzymali sprawców uprowadzenia mieszkanki Radlina i jej córeczki. Kobieta była więziona w chlewie i piwnicy. Kiedy wróciła do domu ważyła 32 kilogramy. Duży Kaliber przypomina najgłośniejsze sprawy kryminalne ostatnich lat z naszego regionu.
Jakub Szarek nerwowo kursował wzrokiem pomiędzy ekranem telewizora, a tarczą zegarka wiszącego na sąsiedniej ścianie. Góra pięć minut. Tyle czasu zostało mu na obejrzenie pierwszej połowy meczu Polska – Anglia. Doskonale wiedział, że jeśli wyjdzie później, znów spóźni się na komendę. Tylko perspektywa „ochrzanu” od przełożonych...
Dochodziła godzina 20.00 kiedy komisarz Szarek w pilnym trybie został wezwany na komendę. Już na schodach do pokoju naczelnika wydziału kryminalnego spotkał kolegę z wydziału.
Jeszcze dwa tygodnie o uprowadzeniu Jana Kluczki trąbiło całe miasto. Biznesmen porwany sprzed swojego domu odnalazł się cały i zdrowy. We wsi spekulowano, że pewnie rodzina nie chciała, zapłacić za niego okupu. Krążyła też teoria, że mężczyzna odzyskał wolność, bo jednak okup trafił do porywaczy. Choć rodzina Kluczków cieszyła...
Wodzisławscy śledczy badają okoliczności dramatycznego zdarzenia, do którego doszło w Domu Dziecka w Gorzyczkach. Piętnastolatek wypadł z okna budynku. – Nie mamy pojęcia jak dziecko pokonało zabezpieczenia w oknach – rozkłada ręce dyrekcja placówki.
Szesnaście lat temu jedenastoletnia Basia wsiadła do autobusu z nieznanym mężczyzną. Policja do dziś nie wie, czy jest to zaginięcie, czy porwanie z podejrzeniem zabójstwa.
Dochodziła godzina 6.00, gdy przed okienkiem oficera dyżurnego stanął zasapany mężczyzna.
Mieszkanka Wodzisławia podrzuciła do szpitala dziecko, bo chciała zażyć dopalacze. Teraz sąd rodzinny zadecyduje, czy powinna nadal sprawować opiekę nad nim.
Kolekcjonują stare książki telefoniczne i dzwonią na stacjonarne numery telefonów. Jednego dnia potrafią wzbogacić się o kilkadziesiąt tysięcy złotych, odbierając emerytom oszczędności życia. Mowa o oszustach, którzy już nie dzwonią jako wnuczkowie, ale jako policjanci.
Dochodziła druga w nocy, gdy komisarz Szarek zatrzymał samochód przed kutą bramą miejscowego hotelu. Nacisnął dzwonek na wysięgniku i po chwili został wpuszczony na teren rozległego kompleksu. Tak wielki park, to duża atrakcja miejscowego hotelu. Minęło dobre pięć minut zanim radiowóz zatrzymał się pod wejściem do schludnego budynku.
Policjanci i strażnicy miejscy szukają mężczyzny, który miał zaczepiać dzieci pod szkołami w Pszowie, Rydułtowach i Syryni. Dyrekcje już ostrzegły dzieci przed kierowcą srebrnego samochodu.
Policjanci poszukują zabójców emeryta, którego zwłoki znaleziono w 2004 roku w jednym z mieszkań przy ulicy Dąbrówki. W gardle denata znaleziono breloczek do kluczyków samochodowych.
Komisarz Szarek z kolegą szli alejką wielkiego parku. Szeleszczące pod ich krokami złote liście zapowiadały rychłe nadejście chłodów.
W ręce wodzisławskich kryminalnych wpadło dwóch sutenerów, którzy w jednym z rydułtowskich lokali prowadzili agencję towarzyską. – Zawsze było tam cicho i spokojnie – mówią okoliczni mieszkańcy.