Dziki atakują, bo myśliwi za mało strzelają? Prawda nie jest taka prosta
Dziki niszczą pola uprawne, ogródki, miejsca w publicznej przestrzeni. Zdaniem poszkodowanych zwierząt jest zbyt wiele. Co innego twierdzą myśliwi, a ostrożność w oskarżeniach pod ich adresem zaleca również nadleśniczy. Kto ma rację?
W ubiegłym tygodniu informowaliśmy o szkodach, jakie dziki wyrządziły na boisku w Mszanie, gdzie zniszczyły kilkanaście metrów kwadratowych murawy. Ich ofiarą w ostatnim czasie padła również polana, przy ścieżce edukacyjnej nieopodal Orlika w Krostoszowicach.
Kilka dni temu mieszkance Bluszczowa zniszczyły pole uprawne. Sygnały o aktywności tych zwierząt dopływają do nas zewsząd. Zdaniem uczestników zebrania, które niedawno odbyło się w Gorzycach, dzików jest zbyt dużo. W tej gminie często zgłaszane są szkody w uprawach, wyrządzane przez dzikie zwierzęta. – Na moim polu co jakiś czas pojawia się stado 20–25 dzików – mówił na zebraniu mieszkaniec Turzy. Rolnicy uważają, że odstrzał dzików jest niewystarczający. Myśliwi odpowiadają, że co roku realizują odstrzał na podstawie planu łowieckiego. Widzieliśmy taki plan, który został przygotowany przez Koło Łowieckie „Róg” z Katowic. Koło to dzierżawi ponad 11 tys. hektarów w obwodzie łowieckim nr 172, w skład którego wchodzą całe Gorzyce, większy fragment Wodzisławia, połowa gminy Godów i niewielki fragment Lubomi. Z planu wynika, że w marcu tego roku znajdowało się na tym terenie 70 sztuk dzika, przed okresem polowań liczba ta wzrosła do 140, zaś po zakończeniu odstrzału dzików ma być 98. W latach poprzednich liczby te były podobne albo nieco większe.
Twardych dowodów brak
Radny powiatowy Marek Rybarz, zastępca przewodniczącego komisji infrastruktury i ochrony środowiska w radzie powiatu, organizator spotkania w Gorzycach uważa, że liczby te nie odpowiadają rzeczywistości. Zwłaszcza liczba dzików przed odstrzałem. – Trudno uwierzyć, że na tak dużym obszarze znajduje się tak niewiele dzików. Jestem ciekaw, jaką metodą jest to liczone? – zastanawia się Rybarz. Wątpliwości mają również urzędnicy. – Rzeczywiście zgłoszeń jest sporo i problem jest nam znany. Na podstawie ilości zgłoszeń od rolników, w stosunku do tego ile ich było w poprzednich latach, powstaje wrażenie, że ilość tej zwierzyny jest niedoszacowana i rzeczywiście może być jej więcej. Twardych dowodów jednak brak. Jako urząd nie mamy narzędzi, by policzyć dziką zwierzynę – mówi Justyna Markiewicz, kierownik referatu rolnictwa i gospodarki gruntami w Urzędzie Gminy Gorzyce.
Populacja dzika rośnie. Odstrzał również
Ostrożność w ocenie liczebności dzika zaleca jednak nadleśniczy Janusz Fidyk, szef Nadleśnictwa Rybnik. – Musimy pamiętać o tym, że obecnie znacznie więcej niż kiedyś jest upraw, które są narażone na działalność dzików, przede wszystkim nieszczęsnej kukurydzy, która jest doskonałą dla tego zwierza paszą. To powoduje, że las przestaje być dla dzika atrakcyjny i woli on bytować np. w polu kukurydzy – mówi Fidyk. Jak dodaje, 10 lat temu liczebność dzika na terenie całego nadleśnictwa szacowana była na 800 sztuk. Roczny odstrzał wynosił wówczas 700 dzików. Obecnie liczebność dzików szacowana jest na około 1200 sztuk, przy rocznym odstrzale na poziomie 1300 dzików. Rośnie więc liczba dzików, ale rośnie też liczba zwierząt odstrzelonych. A trudno oczekiwać, by nadleśnictwo, które zatwierdza plany łowieckie, wyraziło zgodę na odstrzał wszystkich zwierząt.
Statystyka (nie)prawdę ci powie
Zarazem Fidyk przyznaje, że problem nadmiaru dzików istnieje i dotyczy całego kraju. Dlatego jak wyjaśnia, dyrektor generalny Lasów Państwowych zarządził akcję liczenia dzików, która dotyczy całego kraju. Została ona przeprowadzona w ubiegłym tygodniu. Akcja polegała na tym, że na wybranym terenie obszaru łowieckiego zorganizowano tzw. pędzenie i liczyło się wszystko, co z tego terenu wybiegło. Wyniki odniesie się później do większego obszaru. Ale metoda ta nie jest doskonała. – Wada tego systemu polega na tym, że jest oparta na statystyce, a ta lepiej sprawdza się na dużych obszarach, niż na terenach wielkości gminy – wyjaśnia Fidyk.
Dzik wyniósł się z lasu
W naszym powiecie pędzenie przeprowadzono m.in. w lasach Syryni i Czyżowic. – Ludzi na liczeniu było tyle, że mysz by się nie prześliznęła. A wynik był taki, że w lesie nie znaleźliśmy ani jednego dzika, więc tak na dobrą sprawę powinniśmy zaprzestać odstrzału – mówi Marian Materzok, łowczy z Koła Łowieckiego Róg. I wyjaśnia, że brak dzika w lesie, to efekt tego, że lasy są pełne ludzi: grzybiarzy, spacerowiczów, biegaczy, no i amatorów motocykli crossowych oraz quadów. – Człowiek wszedł do lasu, to dzik się z tego lasu wyniósł. Poszedł w pobliże siedzib ludzkich i na pola. Bo nie jest głupi. Idzie tam, gdzie mu łatwiej zdobyć pożywienie. A przecież nie będziemy liczyć zwierzyny na polach, bo wątpię, czy którykolwiek rolnik zgodziłby się, żebyśmy mu pędzenie zorganizowali na jego polu – puentuje łowczy.
Miasta również mają problem
Dziki dają się we znaki również w Wodzisławiu Śląskim, głównie na Wilchwach. Sygnały o szkodach wyrządzanych przez te zwierzęta, a także o niewielkiej aktywności myśliwych docierają do urzędników magistratu. Stąd prezydent Mieczysław Kieca wystosował pismo do trzech kół łowieckich, których zasięg działania obejmuje też Wodzisław z prośbą o interwencję. – Czekamy na odpowiedź – mówi Mieczysław Kieca. Zaznacza, że miasto nie ma żadnych kompetencji do regulowania populacji zwierząt. Pozostaje słanie próśb do myśliwych. Choć jak się okazuje, inne miasta wynajmują firmy do odstrzału dzikiej zwierzyny. Niedawno postąpiła tak Ruda Śl. Trzeba jednak zaznaczyć, że działania takie są ostatecznością i dochodzi do nich jedynie w przypadku kiedy dzik na stałe zasiedli się w terenie zurbanizowanym i zagraża ludności.
Zniechęcić do odszkodowań?
Osobnym tematem są odszkodowania wyrządzane przez dziką zwierzynę. Poszkodowani narzekają na ciągnące się procedury i niewielką wysokość odszkodowań. Radny Rybarz mówi wprost: – Wygląda to tak, jakby kołom łowieckim zależało na zniechęceniu rolników o ubieganie się o odszkodowania. I rzeczywiście wielu rezygnuje. Po pierwsze, myśliwi przyjeżdżają obejrzeć szkody dopiero po kilku dniach. Potem trzeba wypełnić stos papierów. A na koniec otrzymuje się parę złotych odszkodowania. I następnym razem zgłaszający nie ma już ochoty po raz kolejny ubiegać się o odszkodowanie, bo i tak nie ma to sensu – uważa Rybarz. Koło łowieckie odpowiada, że myśliwi działają zgodnie z procedurami i przepisami prawa. – Być może w przyszłym roku się to zmieni. Sprawy odszkodowań ma przejąć skarb państwa – wyjaśnia Marian Materzok.
Dzikie zwierzęta wyrządziły szkody? Podpowiadamy, co robić
Na razie jednak jest tak, że jeśli szkoda powstała na terenie obwodu łowieckiego, to zgłaszamy ją do odpowiedniego koła łowieckiego. Na terenach wyłączonych, a więc w terenie zamieszkałym – bezpośrednio do urzędu marszałkowskiego. Koła łowieckie zobowiązane są nie tylko do wypłaty odszkodowań za zniszczenia w uprawach i płodach rolnych, ale też za szkody powstałe podczas polowań.
Właściciel lub posiadacz gruntu, na którym powstała szkoda, zgłasza ją w formie pisemnej w terminie 3 dni od dnia jej stwierdzenia, a w przypadku szkód wyrządzonych w sadach – w terminie 14 dni od dnia jej powstania, z jednoczesnym określeniem liczby uszkodzonych drzew. Wnioski o odszkodowanie można pobrać zazwyczaj w urzędach gmin i miast.
Kiedy myśliwy nie strzeli?
Do łowczych kierowane są liczne prośby o odstrzał, czy przepłoszenie zwierzyny podchodzącej do ludzkich siedzib, czy pól. Jednak myśliwi mają ograniczone pole manewru.
Według prawa łowieckiego nie mogą strzelać do zwierzyny w odległości mniejszej niż 500 m od miejsca zebrań publicznych w czasie ich trwania lub w odległości mniejszej niż 100 m od zabudowań mieszkalnych.
Artur Marcisz, Tomasz Raudner
W Polsce znajduje się około 4696 obwodów łowieckich (stan na rok 2014) o łącznej powierzchni 25 mln 254 tys. ha, w tym 31,3% to grunty leśne.
Na 4696 obwodów łowieckich, przypada 2550 kół łowieckich oraz 116076 myśliwych.
Liczba kół łowieckich oraz myśliwych rośnie z roku na rok, natomiast obszary obwodów łowieckich maleją z roku na rok. Dla przykładu w roku 2000 mieliśmy 4750 obwodów oraz 100236 myśliwych.
Oni przyjmą zgłoszenia o szkodach:
Na terenie powiatu wodzisławskiego działają 4 koła łowieckie, prowadzące gospodarkę łowiecką w 6 obwodach łowieckich.
• Koło Łowieckie „Lis” – Marian Kolorz, ul. Brzeska 16, Kornowac, tel. 32 4303037, 666 399 938, obwód łowiecki nr 162,
• Koło Łowieckie „Pod klonem” – Jerzy Bujok, ul. E. Sosny 16/8, Wodzisław Śl., tel. 506 451 2763, obwód łowiecki nr 161
• Koło Łowieckie „Róg” – Łucjan Brzemia, ul. Powstańców 3, Skrzyszów, tel. 32 472 60 34, 510 559 990; Marian Materzok, ul. Młodzieżowa 195, Wodzisław Śl., tel. 32 456 18 24, 607 958 555; Andrzej Turek, ul. 26 Marca 170/10, Wodzisław Śl., tel. 885 658 906, obwód łowiecki 172,
• Koło Łowieckie „Odra” – Grabówka, ul. Wielikąt 10, 44–360 Lubomia, Bogdan Bednarczyk tel. 602795970, obwody łowieckie nr 163 i 171.
Ponadto Urząd Marszałkowski, Wydział Terenów Wiejskich, ul. Dąbrowskiego 23, Katowice, tel. 32 774 05 02 zajmuje się szkodami jeśli powstaną one poza obwodem łowieckim w tzw. obszarze wyłączonym, a więc blisko zabudowy mieszkalnej. Ewentualne wątpliwości, czy dany teren mieści się w obwodzie łowieckim, czy poza nim, można rozwiać telefonicznie. Dokładne mapy z opisami obwodów łowieckich znajdziemy na stronie slaskie.pl wpisując w wyszukiwarce hasło „obwody łowieckie konsultacje społeczne”.
Taka wspaniała gmina ze świnie się same cisną do niej a myśliwym to by jak u karguli butalinym wysmarować świania i do drzewa przywiązac to by trefili może. He he