Raciborzanie w Budapeszcie. Wysłuchali przemówień Dudy i Orbana
- Razem zaśpiewaliśmy hymny obu narodów. Kiedy śpiewałem Mazurek Dąbrowskiego, na swoim prawym ramieniu poczułem dłoń Węgra, który stał za mną… Trudno mi było wyobrazić sobie skromniejszy gest, który by tyle potrafił wyrazić - pisze Marek Rapnicki.
Prezydent RP Andrzej Duda, kończąc swoje przemówienie przy parlamencie, podkreślił, że z uwagi na dar 1000 litrów krwi od Polaków w 1956 roku, w każdym z Węgrów płynie symboliczna kropla polskiej krwi. Wtedy zdałem sobie sprawę, że naprawdę: Polak, Węgier – dwa bratanki!
Jako dwuosobowa nieformalna delegacja z Raciborza wzięliśmy udział w niezwykle wzruszających uroczystościach 60 rocznicy antysowieckiej rewolucji, która wybuchła 23 października 1956 roku. Węgrzy bardzo liczyli na przyjazd wypróbowanych przyjaciół i nie zawiedli się; było nas z Klubów Gazety Polskiej z całego kraju przeszło 300 osób. Tak jak nasi ojcowie sercem byli z walczącymi Węgrami, tak teraz my solidarnie wsparliśmy braci z południa, którzy uczcili pamięć tamtego zrywu, kiedy narodziło się marzenie o wolności.
Na każdym kroku spotykaliśmy się z wyrazami przyjaźni i wręcz uwielbienia. Uroczystość rozpoczęta pod pomnikiem gen. Józefa Bema przeniosła się pod parlament węgierski, gdzie programu słowno-muzycznego wysłuchały tysiące patriotów z Budapesztu oraz innych miast. Mowy prezydenta Andrzeja Dudy oraz premiera Victora Orbana brzmiały jednomyślnie: od zawsze byliśmy razem – nigdy nie zawiedliśmy w potrzebie (1239, 1920, 1956…) – nadal jesteśmy razem – z odwagą i solidarnością obronimy Europę, przed nihilizmem i obcym zalewem. Kiedy A. Duda powiedział: - Pamiętajcie, że nigdy Was nie opuścimy!... Boże, zbaw Węgrów! - nie było chyba uczestnika wiecu, któremu łzy nie stanęły w oczach.
Razem zaśpiewaliśmy hymny obu narodów. Kiedy śpiewałem Mazurek Dąbrowskiego, na swoim prawym ramieniu poczułem dłoń Węgra, który stał za mną… Trudno mi było wyobrazić sobie skromniejszy gest, który by tyle potrafił wyrazić.
Budapeszt jest – wiemy to nie od dziś - piękny i przyjazny na co dzień. W czasie święta narodowego, tak ważnego dla tego dzielnego narodu, stał się na kilka godzin stolicą obu państw.
Marek Rapnicki
Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.
Ludzie
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
Wszystkich tych zwolenników Węgier zapraszam podnieść dupska i zobaczyć jak żyje przeciętny Węgier . W czerwcu objechałem 70% Węgier na rowerze i zobaczyłem jak to wygląda w realu . Polska odjechała Węgrom o jakieś 25-lat ! Od niepamiętnego czasu widziałem jak ludzie kosami sieką ,drogi ,jakbyś miał słabe wypełnienie w zębach to ci powypada . Domy na wsiach bida z nędzą ,pozostałości po austro -węgrach ,malowane na żółto z odpadającymi tynkami . A kurdupel dla zaspokojenia swoich chorych ambicji politycznych pcha nas w objęcia tego "dobrobytu " . Fajny jest Budapeszt z parlamentem i Cytadelą oraz Zamek ,ale kiedy wyjedziesz na obrzeża zaczynają się schody . Kraj piękny turystycznie z Dunajem i górami ,ale biedny i zaniedbany . Kultura w ruchu drogowym godna pożałowania !
Ja nie mam nic przeciwko, aby p. Rapnicki już tam na tych Węgrzech został i budował lepsze Węgry, z korzyścią dla Raciborza... :D