Krajobraz po bitwie do której nie doszło
W roku 800-lecia praw miejskich Raciborza nie będzie Festiwalu Średniowiecznego
Jakość wymaga pieniędzy
Drengowie potrzebowali co najmniej tyle pieniędzy co przed rokiem. Kwota 30 tys. zł to dla nich fundament do sprawnego działania. Budżet całości wyceniają na dużo więcej, ale wliczają w to pracę – swoją i przyjezdnych. Chcieli na 800-lecie spektakularnych wydarzeń, np. przemarszu 300 wojów – z Rynku do Obory. – Gdy zimą rozmawialiśmy, na spotkaniu wielu organizacji, z urzędnikami o planowanych przedsięwzięciach w roku jubileuszowym to spodziewałam się, że urząd postawi finansowo na wielkie wydarzenia. Gdy poznaliśmy wyniki konkursu, gdzie przyznano nam 19 tys. zł, nasze rozczarowanie było duże – przyznaje Marta Buczkowska. Po dyskusji w gronie Drengów postanowiono, że w tym roku festiwalu nie będzie. – Jakość wymaga nakładów. Nie chcemy się cofać w naszym festiwalu, tylko robić go coraz lepszym. Spróbujemy w kolejnym rozdaniu, za rok – zapowiada Buczkowska.
Wciągnęli w to Maciarewicza
Gdyby to było średniowiecze ich stanowisko rozesłano by jak ówczesne wici. Dziś skorzystano z internetu i facebooka. Odstąpienie od organizacji zabolało urzędników. Zwłaszcza naczelnika od edukacji i kultury Roberta Myśliwego. Kibicował Drengom odkąd objął stanowisko. Wiedząc, że pieniędzy z urzędu dostaną mniej zaoferował pomoc w pozyskaniu środków zewnętrznych. Jego podwładny, spec od ściągania dotacji – Zygmunt Kandora – wskazał Drengom ścieżki do MON-u i fundacji KGHM. Zanim zapadły tam decyzje Drengowie obwieścili światu swoje stanowisko. Zawrzało w internecie, posypało się wiele gorzkich słów, a urząd z Drengami okopali się po swoich stronach tego kulturalnego konfliktu.
Ludzie
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.