Dziki znów na celowniku. Mieszkańcy Wilchw boją się przez nie chodzić na spacery
Wodzisławianie z Wilchw obawiają się dzików. Jeden z mieszkańców podczas codziennego spaceru musiał uciekać przed zwierzyną na drzewo.
Mieszkańcy dzielnicy Wilchwy narzekają na plagę dzików. Na zwierzęta można natknąć nie tylko na terenach zalesionych. Coraz częściej i śmielej grasują także w pobliżu domów, niszcząc trawniki czy ogrodzenia. Ludzie boją się, że zostaną zaatakowani. – Jakiś miesiąc temu byłem z pieskiem na spacerze i niestety musiałem uciekać na drzewo, bo natknąłem się na lochę, która miała młode – mówi jeden z mieszkańców ul. Czarnieckiego w Wodzisławiu. Co więcej, to nie było jedyne bezpośrednie spotkanie mężczyzny z dzikami. – W zeszłym roku ze trzy razy musiałem wchodzić na drzewo, a one latały pode mną. Nikomu nie życzę takiej sytuacji – dodaje. – No ale ja, dorosły i silny mężczyzna jakoś sobie poradziłem. Nie wyobrażam sobie jednak, co miałyby zrobić dzieci albo mamy, które spacerują z pociechami – zaznacza.
Mieszkańcy Wilchw mówią nam, że dziki można najczęściej spotkać na terenach po byłej kopalni 1 Maja. – Chodzą tam, gdzie jest sztreka, czyli łąki porastające teren obok dawnego nasypu kolejowego. Idą doliną w kierunku starego wysypiska. Podchodzą pod domy, pod stodoły. Buszują wśród nieużytków. Mamy wrażenie, że jest ich coraz więcej, a nikt nie reaguje – narzekają mieszkańcy. Dziennikarz Nowin Wodzisławskich kilka tygodni temu sam był świadkiem tego, jak późnym wieczorem wataha dzików buszowała na ogrodzonej posesji przy ul. Czarnieckiego. Kiedy chciał zrobić zdjęcie, dziki błyskawicznie ruszyły w kierunku nasypu kolejowego.
Odstrzał na 110 procent normy nie pomaga
Wodzisławski urząd miasta zna sytuację. Jesienią ubiegłego roku mieszkańcy zwrócili się do urzędników z problemem licznej obecności dzików. Prezydent miasta wystosował pisma do kół łowieckich, w których przedstawiony został problem. – Zwracając się do kół łowieckich, prezydent poprosił o interwencję i pomoc w rozwiązaniu problemu z dzikami – informuje Anna Szweda-Piguła, rzecznik Urzędu Miasta w Wodzisławiu.
W Wodzisławiu dzierżawcami obwodów łowieckich są trzy koła: „Lis”, „Pod Klonem”, „Róg”. Do zadań kół łowieckich należy m.in. odstrzał zwierząt łownych, dokonywany zgodnie z rocznymi planami łowieckimi, podlegającymi opiniowaniu przez prezydenta miasta, oraz wypłata odszkodowań za szkody wyrządzone w rolnictwie przez dziki i sarny. Na terenie Wilchw w Wodzisławiu działa koło „Róg”. – Odstrzał dzików jest realizowany na bieżąco, zgodnie z zatwierdzonym planem. W zeszłym roku było to nawet 110 proc. normy, czyli 151 dzików. W tym roku plan to 129 sztuk. Tegoroczny sezon zaczął się od 1 kwietnia – mówi Marian Materzok, łowczy z koła łowieckiego „Róg”.
tam w tym rejonie prywatna osoba hoduje te dziki(choć w polsce tego prawo zabrania), zresztą za przyzwoleniem koła łowieckiego i urzędu miasta
Śmieci do lasu wysypują ! zwierzęta mają dobry węch, szukają tych ludzkich przysmaków coraz bliżej domów.
Więcej domów ,więcej ogrodzeń, więcej betonu a później problem i winne koła łowieckie które mają problem z prowadzeniem prawidłowej gospodarki łowieckiej na tym terenie z powodu urbanizacji..każdy z nas jest winny i musimy nauczyć się z tym żyć..