Słodki kociak niekoniecznie dla słodkiej dziewczynki
Z 2 dorosłych na początku roku do 40, w tym w większości młodych, wzrosła liczba kotów w raciborskim Schronisku dla bezdomnych zwierząt. Kolejka do przyjęcia sięga ok. 20 kolejnych mruczków, żyjących na działkach i pod kamienicami, a zgłaszanych przez karmicielki. – Chętnie ściągnęłabym je z ulicy, bo to w większości matki, które rodzić będą jesienią. Chciałabym im dać opiekę, żeby znalazły dom – mówi zatroskana kierownik schroniska Małgorzata Malik-Kęsicka.
Apeluje o sterylizację i kastrację domowych i wolno żyjących kotów, bo to jedyna droga zapobiegania ich bezdomności. – W Raciborzu istnieje program dotyczący kotów wolno żyjących i umieszczania zwierząt w schronisku. Niestety nie został powszechnie przyjęty w gminach, które nie chcą przyznać, że na swym terenie mają bezdomne koty – tłumaczy zaniepokojona szefowa przytuliska.
Tymczasem do raciborskiego schroniska napływa wiele zgłoszeń mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy chcą oddać koty. Każdy wójt i sołtys musi mieć świadomość, że również tego typu problemy są w ich miejscowościach. A przecież jeśli weźmiemy odpowiedzialność za zwierzęta, które sami udomowiliśmy, to tych „niczyich” będzie coraz mniej. Wtenczas te, które urodzą się, będą zadbanymi kotami, a problem stopniowo zniknie.
Dziś często człowiek nie bierze odpowiedzialności za to co udomowił. Właściciele kocurów oczyszczają sumienie tłumacząc sobie, że one nie „przynoszą” do domu młodych kociąt. Zapominają, że w ciągu nocy ich zwierzak potrafi zapłodnić 7 – 8 kotek. Tymczasem zabieg stylizacyjny kosztuje 150 zł, a kastracja ok. 100 zł i są dużo tańsze niż umieszczenie kota w schronisku.
Trzeba wziąć odpowiedzialność za zwierzęta
Człowiek udomowił kiedyś dziko żyjące koty. Dokarmiane nie potrafią same się wyżywić, a my teraz nie chcemy brać za nie odpowiedzialności. Kot średnio żyje 16 lat, a rodzi się ich tysiące, nie ma więc zapotrzebowania na tyle zwierząt. Z góry więc skazane są na bezdomność. Zwykle umierają w niesamowitej samotności, z głodu, na skutek chorób, z wycieńczenia. Kotki posiadające potomstwo często giną pod kołami albo w poszukiwaniu jedzenia i nie powracają do małych.
– Proszę wyobrazić sobie osiem kociąt, które nie doczeka powrotu matki i musi umrzeć z głodu. To zdarza się w XXI wieku w naszym kraju i nie jest powodem do dumy – mówi o nieludzkim wymiarze człowieczeństwa Małgorzata Malik-Kęsicka.