Uratowana pamięć o tragedii, czyli „Kinderlager Pogrzebin”
13 października na sali widowiskowej RDK po zakończeniu projekcji zapadła głucha cisza, a potem zerwały się rzęsiste oklaski, rzecz w kinie nieczęsta. Były to brawa dla twórców filmu, jak też dla obecnych na sali trzech bohaterek opowiadanych wydarzeń.
Przez niemal godzinę trwania fabularyzowanego dokumentu kilkuset widzów zapoznało się z niemal nieznanym epizodem z historii okolic Raciborza. Otóż wskutek hitlerowskich czystek latem 1943 roku w rejonie Zagłębia Dąbrowskiego do opustoszałego klasztoru w Pogrzebieniu trafiło przeszło dwieście dzieci z Sosnowca, Czeladzi i Chrzanowa. Mali Polacy (najstarsze z dzieci nie miało więcej niż 16 lat), gwałtem oddzieleni od uwięzionych w Auschwitz bądź rozstrzelanych rodziców, zostali poddani niemieckim obozowym rygorom, cierpieli głód i poniewierkę. Dzieci stopniowo przerzucano do innych obozów. Z relacji kobiet, które przeżyły, wyłonił się obraz dziecięcego piekła, w którym znalazły się nawet niemowlęta.
Po projekcji wywiązała się bolesna, ale jednocześnie serdeczna rozmowa. Okazało się, iż reżyser Krzysztof Korwin-Piotrowski, parający się na co dzień opisywaniem sztuki, wiele miesięcy nie potrafił podjąć wyzwania. Kiedy w końcu uległ namowom operatora filmu, Piotra Kulisia, powstało dzieło ascetyczne i przejmujące. Rozmowy z więźniarkami i świadkami tragedii przepleciono czarno-białymi scenami z obozu dziecięcego, które sprawiały wrażenie zapisu sennego koszmaru z przeszłości.
Filmu nie byłoby, gdyby nie wieloletnia wytrwała działalność raciborskiego historyka, pracującego w katowickim Oddziale IPN Beno Benczewa. To on wyciągnął na światło dzienne temat niemieckich obozów dla dzieci, a w filmie przyjął rolę konsultanta naukowego. Godna najwyższego szacunku była też postawa ówczesnych młodocianych więźniarek, które w czasie produkcji dokumentu musiały zmierzyć się z horrorem własnych wspomnień. To, że sprostały próbie, sala doceniła serdecznym przyjęciem. Należy podkreślić także udział w filmie dzieci z Raciborza, Kornowaca, Pogrzebienia i Wodzisławia, które zagrały w ujęciach fabularyzowanych.
Film skończył się sceną zabawy mieszkających od lat w pogrzebieńskim pałacu sióstr salezjanek z dziećmi. To, że zakon zajmujący się formacją i wychowaniem najmłodszych powrócił do Pogrzebienia, można odczytywać jako znak nadziei, jako symbol tego, że dobro i miłość zawsze zwycięża cierpienie i śmierć.
Fot. B. Stachow