Nie dość, że płacą czynsz, to teraz grozi im eksmisja. Kto pomoże harcerzom?
– Czy naprawdę nie ma miejsca dla niemal setki pszowskich harcerzy w ich własnym mieście? – pyta szczep Smoki z Pszowa.
Harcerze w Pszowie działają od 2011 r. Mają swoją bazę w budynku przy ul. Ks. Skwary. Wynajmują go od Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK). - Jesteśmy jedną z najliczniejszych jednostek w Hufcu Ziemi Wodzisławskiej i jedną z lepiej działających. Organizujemy biwaki, obozy, letnie i zimowe akcje. Jesteśmy zawsze widoczni podczas uroczystości patriotycznych - podkreśla Monika Gwizda, zastępca komendanta szczepu Smoki.
Wysokie rachunki
Smoki przywiązały się do swojej harcówki. Dbają o nią. Harcerze włożyli sporo energii i pieniędzy w to, by ją wyremontować. Pomalowali wszystkie ściany. Wymienili grzejniki. - Wyremontowaliśmy harcówkę z własnych środków. Nikt nam nic nie dał. Organizowaliśmy różne akcje, np. pakowania towaru w sklepach. W wielu innych miastach harcerze mają swoje siedziby za darmo albo za symboliczną złotówkę. My płacimy i za wynajem i za koszty ogrzewania – nie kryje żalu Monika Gwizda. A rachunki sięgają horrendalnych kwot. Comiesięczny czynsz opłaca wodzisławski hufiec ZHP. Ale za ogrzewanie harcerze muszą płacić już sami. W okresie grzewczym rachunki sięgają nawet 1,5 tys. zł. Na pokrycie opłat Smoki przeznaczają niemal wszystkie pieniądze, które uda im się zdobyć przy okazji prowadzonych akcji.
Problemy lokalowe
Harcerzom doszedł teraz jeszcze jeden – poważniejszy problem. W zeszłym roku budynek harcówki został wystawiony na sprzedaż za 140 tys. zł. Naturalnie harcerzy nie było stać na kupno budynku za taką cenę. Z końcem października do harcerzy przyszło pismo od SRK. Spółka poinformowała w nim, że uruchomiła procedury, zmierzające do sprzedaży działki wraz z harcówką i budynkiem NOT-u znajdującym się na sąsiedniej działce. Ofertą sprzedaży zainteresowała się prywatna osoba. W rozmowie telefonicznej potencjalny kupiec, miał oświadczyć, że nie widzi problemu w tym, by w przypadku kupna terenu przejąć również harcerzy. SRK uprzedza jednak, że gdyby kupujący nie chciał przejąć budynku z harcerzami, wówczas SRK wypowie im umowę dzierżawy obiektu z 3-miesięcznym wypowiedzeniem. Pszowskie Smoki są zdruzgotane przekazanymi przez SRK informacjami. - Dalsza dzierżawa? Brzmi całkiem dobrze. Ale dla naszej bezdochodowej organizacji comiesięczny czynsz oraz opłaty to już jest tragedia. A przecież nie wiadomo czy opłaty nie zostaną podwyższone - podkreśla Monika Gwizda. W piśmie SRK informuje również, że przedstawiciele pszowskiego magistratu zrezygnowali z zamiaru przejęcia budynku, ale zapewnili, że na wypadek zakończenia umowy dzierżawy harcówki zapewnią Smokom lokal zastępczy. - Jesteśmy przerażeni obecną sytuacją. Mieliśmy zapewnienie ze strony urzędu miasta w Pszowie o zakupie harcówki. Jak widać, słowo nic nie znaczy - ubolewa nad patową sytuacją Gwizda.
Burmistrz nie wiedziała?
Władze Pszowa widzą sprawę zgoła inaczej. Katarzyna Sawicka-Mucha, burmistrz miasta wyjaśnia, że prosiła SRK o możliwość przejęcia obiektu harcówki. - Podczas rozmów, które były prowadzone ze spółką, SRK wyraziło zdanie, że chciałoby harcówkę wraz z budynkiem NOT-u upłynnić jakiemuś przedsiębiorcy - mówi burmistrz. Dodaje, że jednak nie wie, na jakim etapie są prowadzone rozmowy z potencjalnym kupcem. - Jeżeli harcerze mają problem, to niech przyjdą i porozmawiają. Ja się od pani dowiaduję o całej sytuacji - dodaje z żalem burmistrz. Wskazuje, również, że nawet gdyby przedsiębiorca przejąłby obiekt, to możliwe, że podpisze z nimi taką samą umowę dzierżawy, jaką harcerze mają zawartą z SRK. - Musimy się zastanowić, co możemy harcerzom zaproponować. Nie mogę w tej chwili podać konkretnego miejsca zastępczego bez wcześniejszej rozmowy ze Smokami - kwituje Katarzyna Sawicka-Mucha.
Harcerze: naszą sytuację wszyscy znają
Smoki nie zgadzają się jednak ze zdaniem burmistrz miasta. Twierdzą, że o całej sytuacji Katarzyna Sawicka-Mucha wie. - Sprawa trwa dwa lata. Ukazały się materiały w prasie. Byliśmy obecni na dwóch pszowskich sesjach. Wszyscy znają naszą sytuację - komentuje Monika Gwizda. Dodaje, że 22 listopada złożono w urzędzie miasta oficjalne pismo w sprawie niepewnego losu ich bazy. Ma nadzieję, że sprawa zostanie dla nich pozytywnie rozwiązana.
(juk)