Rafako i... mongolska fatamorgana?
W minionym tygodniu do mediów rozesłano artykuł „Energia w kraju Chanów. Ekspansja RAFAKO S.A. w Mongolii”. Informacja prasowa przygotowana na zlecenie Rafako przez agencję Attention Marketing traktuje przede wszystkim o Mongolii – pustynnieniu stepów, wydobyciu węgla w tym kraju, migracji ludności do dużych miast i – co za tym idzie – wzroście zapotrzebowania na energię elektryczną.
Z lektury "Energii w kraju Chanów..." wynika, że Mongolia będzie dla Rafako istnym eldorado. Cytowany w tekście Jakub Sitek* liczy na to, że Rafako znajdzie w Mongolii zbyt dla swoich technologii węglowych, będzie modernizować stare bloki energetyczne oraz montować nowoczesne filtry oczyszczania spalin.
Całość koresponduje z odtrąbionym pół roku temu mongolskim sukcesem Rafako, czyli zwycięstwem konsorcjum Rafako–Gmax Group w przetargu na zaprojektowanie i budowę magazynu paliw w miejscowości Rashaant w Mongolii. Wykonawcy mają otrzymać za realizację tego zlecenia 47 mln euro (netto), przy czym na Rafako przypada aż 90% zakresu prac.
Wszystko to wygląda bardzo dobrze, ale tylko na papierze... Choć umowę na projekt i budowę magazynu paliw zawarto w połowie października ubiegłego roku, to inwestor do dziś nie wpłacił zaliczki, która miała uruchomić cały proces inwestycyjny. Mając to wszystko w pamięci, jakoś dziwnie czyta się krzykliwe nagłówki o „ekspansji”. Puste w środku ziarno trafia jednak na podatny grunt - większość redakcji zupełnie bezrefleksyjnie powiela te rewelacje... Jest prawda czasów i prawda ekranów (monitorów i smarfonów).
Wojtek Żołneczko
* pełnomocnik zarządu Rafako ds. relacji z klientami w Azji
Zdjęcie poglądowe, przedstawia miasto Erdenet w Mongolii (fot. domena publiczna).