Trafił do kopalni koło Doniecka i już nie wrócił
Pierwsze wydanie książki „Jo był Ukradziony – Tragedia Górnośląska” rozeszło się w ciągu dwóch tygodni. Stąd pomysł, by wznowić wydawnictwo, a dodatkowo wzbogacić je o kolejne historie osób z naszego regionu.
– Jo był ukradziony – tymi słowami podsumował swoje losy Ignacy Serwotka z Wodzisławia, który jako młody chłopak został zabrany prosto z drogi i wywieziony w głąb ZSRR. Jego słowa stały się tytułem książki, która porusza tematykę Tragedii Górnośląskiej.
Pierwsza edycja książki została wydana w 2016 r. z inicjatywy rydułtowskiego stowarzyszenia „Moje miasto”. - Wydaliśmy 500 egzemplarzy. Okazało się, że to o wiele za mało. Książki rozeszły się w ciągu dwóch tygodni. Do dziś odbieram telefony i e-maile z pytaniami, czy książka jest jeszcze gdzieś dostępna. Nawet swój ostatni egzemplarz książki pożyczyłem i wiem, że przechodzi on z rąk do rąk - mówi Marek Wystyrk, prezes stowarzyszenia „Moje Miasto”.
Książka „Jo był ukradziony” składa się z trzech części. W pierwszej znalazł się opis zdarzeń, jakie miały miejsce na ziemiach naszego regionu w pierwszych miesiącach 1945 roku, po wejściu Armii Czerwonej. Poruszona została również kwestia obozów pracy przymusowej oraz rehabilitacji ludności cywilnej. Druga część to wspomnienia i wywiady z osobami, które przeżyły wywózki do ZSRR. W trzeciej części można znaleźć, publikowaną zresztą po raz pierwszy, listę osób z naszego regionu aresztowanych przez Armię Czerwoną.
Zainteresowanie tematyką tragedii górnośląskiej i samą książką spowodowało, że pojawił się pomysł wznowienia pierwszego wydania. - Tak właściwie jest to inicjatywa oddolna, bo już po pierwszej edycji zaczęły się zgłaszać osoby, które o książce słyszały. Dotarliśmy do informacji o losach kolejnych ludzi, którzy zostali wywiezieni w głąb ZSRR. Drugie wydanie będzie więc rozszerzone - zapowiada Marek Wystyrk.
Prezes stowarzyszenia odebrał m.in. telefon z Wałbrzycha. - Dzwonił do mnie pan o nazwisku Kara. Od razu zadał mi pytanie, czy na liście osób z naszego regionu aresztowanych przez Armię Czerwoną jest imię i nazwisko jego ojca. Okazało się, że jego ojciec Walentyn Kara, który był dyrektorem szkoły w Boguszowicach, znajduje się na liście - mówi Marek Wystyrk.
Historia pana Kary będzie jedną z tych, która znajdzie się w drugim wydaniu książki. Z dokumentów wynika, że Walentyn Kara został aresztowany po donosie zawierającym nieprawdziwe informacje, że „będąc członkiem arbeitsfront, całymi swoimi siłami z ogromną intensywnością pomagał faszystowskim Niemcom”. Pismo z nakazem aresztowania zostało zatwierdzone w marcu 1945 r. przez zastępcę naczelnika oddziału kontrwywiadu „Smiersz”. Syn pana Kary dostarczył oryginał pisma w języku rosyjskim.
Walentyn Kara został deportowany w okolice Doniecka, do pracy w kopalni Trudowskaja. Niestety, tam wkrótce zmarł na czerwonkę. Z aktu zgonu wynika, że stało się to 2 maja 1945 r. Z deportacji do tej samej kopalni wrócił za to szwagier pana Kary, który dożył 101 lat. Zmarł w 2015 r. - Drugie wydanie książki będzie zawierało wywiad z jego synem i córką, którzy przedstawią losy ojca - mówi Marek Wystyrk.
Drugie wydanie ma być gotowe po wakacjach. Nie wiadomo jeszcze, jaki będzie nakład książki. Wszystko zależy od finansów. Na razie stowarzyszenie pozyskało 3 tys. zł z urzędu miasta w Rydułtowach. - Staramy się jeszcze o środki z urzędu miasta w Rybniku oraz z urzędu marszałkowskiego. Mamy nadzieję, że nasz projekt zyska przychylność, bo dzięki temu uda się wydać więcej egzemplarzy - puentuje Marek Wystyrk.
Przypomnijmy, że autorami wydawnictwa są dr hab. Kazimierz Miroszewski oraz dr Mateusz Sobeczko. Powstał też spektakl inspirowany książką.
(mak)