Mniej hałasu i pyłu na Stalowej
Mieszkańcy narzekali na hałaśliwego i pylącego sąsiada. Urzędnicy oraz inspektorzy wszczęli kontrole. W międzyczasie sąsiadom udało się dojść do porozumienia.
Grupa mieszkańców ulicy Stalowej w Raciborzu od dłuższego czasu narzekała na uciążliwe sąsiedztwo przedsiębiorstwa GP ECO. To firma zajmująca się skupem i przetwarzaniem odpadów, z których odzyskuje surowce wtórne, np. aluminium, miedź, czy mosiądz. Przerób odpadów powodował hałas, na który mieszkańcy skarżyli się od wiosny zeszłego roku. W zgłoszeniach, które wpłynęły również do redakcji Nowin, informowali, że hałaśliwa produkcja odbywa się do późnych godzin nocnych, częstokroć również w soboty i niedziele.
– Praktycznie codziennie od 7.00 rano musimy czegoś takiego słuchać, a do tego wdychać pył jaki się wydziela przez tego typu prace na wolnym powietrzu – napisał do nas Czytelnik 20 stycznia, dołączając do wiadomości nagranie hałasu oraz zdjęcia. Postanowiliśmy zająć się sprawą, która w międzyczasie przybrała nieoczekiwany, pozytywny obrót.
Firma pod lupą urzędników
W pierwszej kolejności zwróciliśmy się do Urzędu Miasta Racibórz. Rzecznik prasowy Leszek Iwulski potwierdził nam, że do magistratu wpłynęły skargi w tej sprawie. Urzędnicy i pracownicy Starostwa Powiatowego w Raciborzu zajęli się sprawą. – Przeprowadzona została wizja lokalna. Po rozpoznaniu sytuacji powiadomiony został Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, który wszczął w tej sprawie kontrolę. Na chwilę obecną kontrola trwa (rozpoczęła się w listopadzie) – informuje L. Iwulski.
Wspomniana wizja lokalna w przedsiębiorstwie GP ECO została przeprowadzona jeszcze w czerwcu ubiegłego roku. Potwierdza to Krzysztof Sporny, kierownik referatu ochrony środowiska w Starostwie Powiatowym w Raciborzu. – Stwierdziliśmy nieprawidłowości i zgodnie z art. 389 ustęp 5 prawa o ochronie środowiska przekazaliśmy sprawę do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Katowicach. Monitowaliśmy kilka razy o przyspieszenie kontroli WIOŚ, jednakże z uwagi na duże obciążenie pracą oraz braki kadrowe została ona wszczęta w listopadzie ubiegłego roku – mówi K. Sporny.
Z naszych ustaleń wynika, że wspomniane nieprawidłowości miały dotyczyć przekroczenia norm emisji hałasu oraz sposobu składowania odpadów.
Inspekcja z Katowic
Inspektorzy WIOŚ w pierwszej kolejności sprawdzili, czy w GP ECO nie dochodzi do przekroczenia dopuszczalnych norm hałasu, następnie przyjrzeli się procesowi składowania i przerobu odpadów. – Zobaczymy jakie będą wyniki kontroli. Jeżeli wykażą przekroczenie dopuszczalnego poziomu hałasu, wówczas WIOŚ poinformuje nas o tym, a starosta rozpocznie postępowanie administracyjne, które skończy się wydaniem decyzji o dopuszczalnej emisji hałasu. Jeśli po wydaniu tej decyzji kolejna kontrola WIOŚ wykaże dalsze przekroczenia norm hałasu, wówczas w stosunku do zakładu WIOŚ będzie mógł nałożyć kary administracyjne – dodaje K. Sporny.
Wspomniane kary to potężne narzędzie w rękach WIOŚ. Mogą one wynieść od pięciuset złotych do jednego miliona i mogą mieć charakter kroczący, tzn. że mogą być naliczane każdego dnia do momentu usunięcia naruszeń.
To jest straszne jak urzędnicy starają się utrudniać działanie firm. Każda działająca firma to rozwój w każdym kierunku- ludzie mają pracę, miasto i państwo ma podatki (między innymi na wypłaty dla urzędników). Urzędnicy natomiast starają się zamiast pomagać (tak na prawdę we własnym interesie) przedsiębiorcom jak najbardziej utrudniać ich działanie. I tu na pewno zgodzą się ze mną inni którzy mieli do czynienia z panem Spornym (nazwisko jak najbardziej na miejscu) który wysyła swoich pracowników do firm z nakazem szukania tak długo aż coś znajdą (informacja od pracownika jemu podległego). Oprócz ochrony środowiska, która żeby coś znaleźć manipuluje metodyką i wynikami badań (np. tak jak opisano w artykule), po aferze z awarią w oczyszczalni ścieków która w wyniku zbyt niskiego napowietrzenia ścieków do których trafiła serwatka (oczywiście z nieustalonego źródła, bo producentów serwatki w Raciborzu mamy pięćdziesięciu) zaczęła drążyć i nękać przedsiębiorców kontrolami składu ścieków (nie tylko tych produkujących serwatkę). Bo oczyszczalnia nawet z takim zrzutem serwatki by sobie bez problemu poradziła (i radziła sobie w przeszłości) tylko że ktoś zawalił, nie napowietrzył, bo niesprawne były sprężarki...