Kręcą film o tragedii górnośląskiej
– Jo był ukradziony – tymi słowami podsumował swoje losy Ignacy Serwotka z Wodzisławia, który jako młody chłopak został zabrany prosto z drogi i wywieziony w głąb ZSRR. Jego słowa stały się tytułem książki, która porusza tematykę Tragedii Górnośląskiej.
Pierwsze wydanie książki „Jo był ukradziony – Tragedia Górnośląska” rozeszło się w ciągu dwóch tygodni. Dlatego stowarzyszenie Moje Miasto z Rydułtów, które wydało książkę, zadecydowało o wznowieniu publikacji. Ważnym elementem drugiego wydania były niepublikowane dotąd wspomnienia mieszkańca Rydułtów, więźnia obozu „Zgoda” w Świętochłowicach, który w pierwszym wydaniu nie wyraził zgody na publikacje swojego wywiadu. Na kanwie książki o tragedii górnośląskiej powstał też spektakl. Ale na tym nie koniec, bo będzie też film! - Miło nam poinformować, że rozpoczęliśmy kręcenie filmu dokumentalno-fabularnego na podstawie scenariusza wydarzeń opisanych w książce „Jo był ukradziony” - mówi Marek Wystyrk, prezes stowarzyszenia Moje Miasto z Rydułtów.
W projekt bardzo mocno zaangażował się Adam Grzegorzek, twórca filmu „Jerzy Malcher - między Londynem a Rybnikiem”. - To miłośnik historii. Bardzo spodobała nam się forma jego filmu - podkreśla prezes Marek Wystyrk. Dodaje, że w filmie „Jo był ukradziony” nie zobaczymy profesjonalnych aktorów, ale członków grup rekonstrukcyjnych i statystów. - Losy uczestników tragedii górnośląskiej będzie przedstawiał lektor, natomiast w tle zobaczymy sceny obrazujące te wydarzenia - wyjaśnia zamysł produkcji Marek Wystyrk.
Mundury, broń i inne elementy scenografii już zostały zakupione. Trudnością jest to, że większość wydarzeń opisanych w książce działa się zimą. - Będziemy wykorzystywać specjalny środek, który przypomina śnieg - dodaje prezes Wystyrk. Sceny do filmu będą kręcone m.in. w Radzionkowie, Rybniku czy Świętochłowicach.
Na realizację filmu stowarzyszenie Moje Miasto pozyskało środki z Urzędu Miasta w Rydułtowach (3 tys. zł) i Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego (10 tys. zł). Film powstanie do końca roku. - Chcemy prezentować film w formie lekcji historii, by młodzi ludzie mieli szansę poznać losy uczestników tragedii górnośląskiej - puentuje Marek Wystyrk.
(mak)
w głowie sie to nie mieści ,że takie coś mogło sie przydarzyć tutaj na śląsku i wiele ludzi w to nie wierzy.Rozpowszechniać wszędzie ,gdzie tylko sie da