Ale się rozlało! Czyli kryptonim „Smoła”
Beno Benczew przedstawia: Tajny Współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Kazik” informował w lipcu 1988 o poważnej awarii w ZEW im. 1 Maja w Raciborzu. Sprawę uznano za istotną i wszczęto tajne działania. Starszy sierżant Jerzy Sajewicz podjął pierwsze czynności w celu sprawdzenia informacji i wykorzystania ich do celów SB.
Otóż na oddziale preparowni lepiku 8 lipca 1988 roku z cysterny kolejowej wylało się 50 ton smoły elektrodowej o wartości 1,7 mln złotych. Smoła nie nadawała się już do użytku i planowano ją spalić. Uznano, że powodem wycieku były niesprawne zawory zabezpieczające cysternę przed samoczynnym opróżnieniem. Sprawie Operacyjnego Sprawdzenia nadano kryptonim „Smoła”, zatwierdził ją szef raciborskiej SB mjr Grzegorz Trojanowski, chodziło o ustalenie przyczyn wycieku, wysokości strat oraz ujawnienie winnych. Co ciekawe, o zdarzeniu nie poinformowali SB towarzysze z ZEW, nie chcąc zapewne by patrzono im na ręce.
Tajny plan
Inspektor Sajewicz opracował plan działań, na jego podstawie miał przeprowadzić rozmowę z kierownikiem wydziału surowców i półproduktów w celu ustalenia faktycznych przyczyn zdarzenia oraz z pracownikiem, który obsługiwał wówczas cysternę. Następnie należało przeanalizować instrukcję BHP na danym stanowisku, ustalić kolejność czynności jakie powinien wykonać pracownik oraz porównać z wykonanymi wówczas działaniami. Kolejnym krokiem był przegląd dzienników szkolenia BHP pracowników preparowni lepiku. Wtedy uzbrojony w fakty planował odbyć rozmowę z kierownikiem wydziału surowców i półproduktów, by ustalić czy pracownik dostosował się do przepisów i procedur. Z kolei w dziale zaopatrzenia surowcowego chciał ustalić faktyczną ilość wyciekłej substancji oraz jej wartość rynkową. Wówczas na podstawie zebranego materiału mógł dokonać analizy materiałów ustalając przebieg, skutki i winnych wycieku. Końcowym akordem miało być przedstawienie wniosków dyrekcji ZEW. Funkcjonariusz miał czas do 30 września, na ten dzień zaplanowano zakończenie realizacji planu.
Komisja
W tym czasie w zakładzie powołano komisję w celu wyjaśnienia zdarzenia. W jej skład weszli: Jan Helak dyrektor ekonomiczny ZEW, Stanisław Maślanka kierownik eksploatacji i transportu kolejowego Koksowni Zaborze, Stanisław Spach specjalista ds. BHP ZEW, Franciszek Błaszczok kierownik oddziału masy ZEW, Kazimierz Bojczuk kierownik wydziału P1 oraz Zbigniew Cielecki kierownik wydziału transportu ZEW. Komisja dokonała oględzin cysterny i stwierdziła, że przybyła ona do Raciborza 6 lipca 1988 roku o godz. 16.00. W trakcie jej opróżniania 8 lipca nastąpił całkowity wyciek smoły na ziemię, a pracownik obsługujący cysternę uległ poparzeniu I stopnia. Komisja po otwarciu włazu górnego stwierdziła, pod zaworem wewnętrznym, obecność rury ¾’, która zablokowała zawór, a po jej usunięciu można go było swobodnie zakręcić. Z kolei zawór boczny nie posiadał zawleczki przy dźwigni, na skutek czego nie można było go zamknąć. Plomba była luźno zawieszona i zdjęto ją bez zerwania. Zgodnie stwierdzono, że przyczyną wycieku były niesprawne zawory cysterny. Uzgodniono, że w przyszłości przy stwierdzeniu takiego faktu należy niezwłocznie poinformować telefonicznie nadawcę w Zabrzu, czyli Stanisława Maślankę lub Kazimierza Wersznera. Ten pierwszy oświadczył, że nie może stwierdzić jednoznacznie przyczyny braku zawleczki przy rączce zaworu bocznego cysterny na trasie Zabrze – Racibórz oraz nie może określić pochodzenia rurki w cysternie, która spowodowała zablokowanie zaworu głównego. Przedstawiciele ZEW oświadczyli, że wystąpią o odmowę zapłaty za smołę, ale w celu podtrzymania partnerskich stosunków z dostawcą poniosą koszty uprzątnięcia wycieku. Protokół komisji trafił do SB jak i wyjaśnienie sporządzone najprawdopodobniej przez inż. Bojczuka. Pisał w nim, że pracownik wydziału mas Henryk Musiołczyk przystąpił do opróżniania cysterny. Sprawdził wcześniej sprawność zaworów i po tym dopiero odkręcił kołpak na rurze wylotowej. Tuż po jego odkręceniu nastąpił gwałtowny wyciek. Po całym zdarzeniu dokonano oględzin wnętrza cysterny i stwierdzono, że pod zaworem znajduje się około 2-metrowa rura zostawiona prawdopodobnie przez przeprowadzających remont wężownicy pracowników zakładów koksochemicznych z Zabrza.