Koszty zamknięcia poradni poniesiemy wszyscy
Gdy po dziewięciu miesiącach przerwy, dzięki dotacji Urzędu Miasta w Raciborzu, uruchomiono Poradnię Terapii Uzależnienia i Współuzależnienia, od 16 września udzielono w niej około 300 porad i przyjęto ponad 100 pacjentów. Byłoby ich z pewnością dużo więcej, gdyby nie fakt, że z tej pomocy mogą teraz korzystać wyłącznie mieszkańcy Raciborza.
Psycholodzy pracujący w poradni nie mają łatwego zadania. Trudno budować relacje oparte na wzajemnym zaufaniu, jeśli ma się świadomość, że minimalny okres terapii dla uzależnionych to przynajmniej pół roku, a pieniędzy na funkcjonowanie poradni wystarczy tylko na trzy miesiące. – Żeby tym ludziom pomóc, koncentrujemy się na tym, co mamy tu i teraz, trochę tak jak w zasadach filozofii AA, czyli programie na 24 godziny (alkoholik nie jest w stanie zagwarantować, że utrzyma abstynencję do końca życia, ale jeden dzień – tak – przyp. red.). Obecnie oferta poradni to konsultacje i terapia indywidualna oraz terapia grupowa. Uruchomiliśmy dwie grupy: dla pacjentów uzależnionych i dla ich rodzin. Mamy ogromne wsparcie ze strony ruchu aowskiego ale wciąż się zastanawiam co powiemy tym ludziom na ostatnich zajęciach grupy. Taką sytuację przeżyłyśmy już w poradni w Rydułtowach, która również nie otrzymała środków z Narodowego Funduszu Zdrowia i zamiast pożegnać się z pacjentami słowami „do zobaczenia za tydzień”, musiałyśmy im wręczyć adresy innych placówek, w których mogliby szukać pomocy. Czekam na 20 grudnia z narastającym napięciem ale i nadzieją, że w końcu znajdzie się jakieś rozwiązanie i poradnia będzie mogła nadal funkcjonować – mówi psycholog Małgorzata Matusik-Belik i dodaje, że zakończenie pracy poradni przed świętami jest dla ludzi uzależnionych najgorszym z możliwych terminów. – Pokus, żeby się napić jest w tym okresie dużo więcej, niż w ciągu całego roku. Wtedy, gdy nasze wsparcie będzie potrzebne najbardziej, nie będziemy go mogli udzielić. Dla pacjenta z trzymiesięczną abstynencją zderzenie się z okresem świąteczno-noworocznym bez możliwości konsultacji w poradni będzie nie lada wyzwaniem – podsumowuje.
Psycholog Izabela Białdyga pamięta pacjenta z Rydułtów, który wrócił do niej na terapię po 9 miesiącach od zamknięcia tamtejszej poradni. – Opowiadał mi, że jednym ze źródeł kryzysu, który zakończył się sięgnięciem po raz kolejny po alkohol, był w jego przypadku brak wsparcia grupy, która została rozwiązana. Stracił poczucie bezpieczeństwa i kontakt z osobami uzależnionymi tak jak on i wrócił do picia. Ktoś by powiedział, że przecież mógł skorzystać z innej poradni, ale alkoholik nie myśli tak jak my. On wybierze zawsze łatwiejsze rozwiązanie – podsumowuje pani Iza i dodaje, że kontakt między terapeutą a pacjentem tworzy się przez wiele miesięcy. – To nie jest porada w urzędzie. Nasza relacja musi być stała i oparta na zaufaniu, dlatego wymaga czasu.
Najważniejszym elementem terapii jest wypracowanie odpowiedniego kontaktu z pacjentem. – Ludzie nie będą do nas przychodzić i opowiadać o swoich trudnych i wstydliwych sprawach, albo dzielić się emocjami, dopóki nie poczują, że są przez nas akceptowani. Musimy taką dobrą relację z pacjentem zbudować, by się otworzył i zaczął z nami pracować. To trochę jak z dzieckiem, które uczy się chodzić. Jeśli za szybko puścimy jego rękę, to upadnie. Z osobami uzależnionymi jest tak samo. Jeśli przerwiemy terapię w nieodpowiednim momencie, same mogą sobie nie poradzić – mówi psycholog Katarzyna Orlińska.
Poradnia nie reklamuje się w żadnych mediach, nie ma swoich bilbordów, ani tablic informacyjnych. Ci, którzy do niej trafiają są nieraz tak zdesperowani, że często wchodzą wprost z ulicy. O tym gdzie szukać pomocy dowiadują się często od innych uzależnionych, ich rodzin i znajomych. Nie bez znaczenia jest to, że od ponad dwudziestu lat poradnia jest w tym samym miejscu, czyli przy ulicy Klasztornej. Wśród osób, które zgłosiły się tu po 16 września są takie, którym udało się te kilka miesięcy przetrwać w abstynencji i chcą kontynuować terapię i takie, które dopiero zaczynają leczenie. Jest też trzecia grupa pacjentów trafiających na Klasztorną. To mieszkańcy powiatu, którzy mimo informacji o przyjęciach wyłącznie dla raciborzan, przyjeżdżają z wielu gmin, by szukać pomocy. Poradnia nie prowadzi statystyk, ilu takich uzależnionych trafiło w okresie wznowienia jej działalności, ale każdy z psychologów potwierdza, że miał u siebie kilka takich przypadków. Na pewno tych osób byłoby więcej gdyby nie informacja, że osoby spoza Raciborza nie będą przyjęte. – Trafił do nas ostatnio pacjent, który od pięciu lat nie pije, ale miał totalny kryzys i bardzo się bał, że wróci do picia alkoholu. Wymagał natychmiastowej pomocy i gdy zaczęłam zakładać mu kartę okazało się że jest z Kuźni Raciborskiej. To są problemy, z którymi musimy się zmagać na co dzień. Jak odmówić pomocy komuś, kto jej potrzebuje tylko dlatego, że jest z innej miejscowości? – pyta Izabela Białdyga.
Pytań jest więcej, ale na razie pozostają bez odpowiedzi, bo nikt nie wie, czy znajdą się pieniądze na dalsze funkcjonowanie poradni. Na razie mieszkańcy gmin odsyłani są do placówek działających w Wodzisławiu Śląskim, Pszowie, albo Rybniku. – Kiedy w styczniu tego roku zamknięto raciborską poradnię, kilku pacjentów zaczęło dojeżdżać do Wodzisławia, w którym również pracuję. Poruszali się wyłącznie komunikacja miejską i byli uzależnieni od rozkładu jazdy. Po pewnym czasie wykruszyli się, bo dojazd w obie strony i konsultacja na miejscu zajmowały im od trzech do czterech godzin. Gdyby jeszcze chcieli uczestniczyć w zajęciach grupy, musieliby doliczyć kolejne dwie godziny. Kto w dzisiejszych czasach może sobie pozwolić na jeden dzień wyciągnięty z tygodnia? – pyta Katarzyna Orlińska.
Alkoholizm jest chorobą zaprzeczeń. Uzależniony na pewnym etapie swojego funkcjonowania zawsze będzie negować to, że ma jakieś problemy z powodu picia. Musi doświadczyć kryzysu żeby się zgłosić na leczenie. Wcześniej tego kryzysu doświadcza rodzina i ona trafia do poradni często jako pierwsza. Nawet jeśli uzależniony nie zgłosi się na leczenie, członkowie jego rodziny otrzymają w poradni fachową pomoc i wsparcie. – W naszym społeczeństwie jest tak, że ci, którzy choroby alkoholowej doświadczyli w swojej rodzinie, są bardziej skłonni do empatii i zrozumienia. Ci, którzy tylko o niej słyszeli często trzymają dystans, albo odwracają głowę. Na taką ignorancję osoby piastujące stanowiska w samorządzie pozwolić sobie nie mogą. Jeżeli ostatnie badania donoszą, że pobiliśmy w Polsce kolejny rekord i wypijamy rocznie 11 litrów czystego alkoholu na głowę, to znaczy, że ta tendencja rośnie, a nie utrzymuje się na stałym poziomie. Nie bez powodu duże europejskie koncerny otwierają dla swoich pracowników ośrodki odwykowe. To nie jest działalność charytatywna, tylko przemyślane działanie ekonomiczne. Mam nadzieję, że w końcu ktoś dojdzie do wniosku, że szkody zdrowotne, społeczne, a w konsekwencji również ekonomiczne z powodu zamknięcia poradni przewyższą wielokrotnie koszty jej utrzymania – podsumowuje psycholog Małgorzata Matusik-Belik.
Katarzyna Gruchot