Pan Amo w Strzesze
Sobotni wieczór 4 marca zgromadził w sali kameralnej DK „Strzecha” liczne grono wielbicieli poezji, bowiem jak – witając gości - powiedziała dyrektor Joanna Maksym-Benczew nie ma żadnych przeszkód, aby amerykańskim zwyczajem obchodzić święto poezji cały miesiąc, a nie tylko 21 marca.
Każdy uczestnik wydarzenia, wchodząc na salę, trafiał wprost na rzymskie Forum Romanum, które na papierze, w styropianie i kamieniu wyczarował autor scenografii, Andrzej Śliwicki.
Powodem spotkania był program „Pan Amo prosi o głos”, który zaprezentował łodzianin Włodzimierz Galicki. Scenariusz opowieści recytator przygotował na podstawie książki Marka Rapnickiego o tym samym tytule. Wybór z dużego tomu poezji skonstruowany został tak, aby pokazać bohatera książki w całym wachlarzu zainteresowań i pasji, z uwzględnieniem jego korzeni, podróży, zwyczajów i poglądów. Pan Amo to świadomy swej genealogii samotnik , piewca Italii, czujny obserwator współczesności, ale także, co podkreślali krytycy literaccy, głos pokolenia, które dorosłość osiągnęło z końcem lat 70. Wszystko to ze swadą i energią potrafił przekazać Włodzimierz Galicki. W niełatwej przecież (godzinnej!) prezentacji współczesnej liryki w sukurs artyście przyszedł saksofonista i klarnecista Artur Modrzejewski, który w muzycznych przerywnikach pomiędzy „rozdziałami” opowieści o Panu Amo dał wsparcie słowu poetyckiemu. Ten słowno-muzyczny melanż w wykonaniu dwóch artystów z Łodzi sprawił, że wiersze oraz adekwatne improwizacje na instrumentach dętych wywoływały dramatyczne napięcie, skutkujące tym, że pięć kwadransów spektaklu minęło błyskawicznie.
Włodzimierz Galicki ma w dorobku kilkadziesiąt poetyckich montaży do słów wielu poetów, od Miłosza i Herberta poczynając. Tutaj przybliżył sylwetkę późnego syna Pana Cogito – Pana Amo. Jeśli wierzyć kuluarowym rozmowom w gronie około czterdziestu uczestników święta poezji, recytator porwał i zauroczył audytorium, dodając blasku wierszom Marka Rapnickiego swoim lirycznym monologiem.
Fot. Mateusz Wiecha
źródło: RCK