Złote i Szmaragdowe Gody w Krzanowicach. Burmistrz do małżeństw: Jesteście dumą gminy [ZDJĘCIA, WIDEO]
– Wielki to dla nas zaszczyt gościć tak dostojnych jubilatów – mówiła Ewa Wita, zastępca kierownika USC, do par obchodzących 50. i 55. rocznicę ślubu w zeszłym roku, mieszkańców gminy Krzanowice. Słowa te wypowiedziała w towarzystwie burmistrza Andrzeja Strzedulli, który wręczał medale za długoletnie pożycie małżeńskie w imieniu prezydenta RP.
![Złote i Szmaragdowe Gody w Krzanowicach. Burmistrz do małżeństw: Jesteście dumą gminy [ZDJĘCIA, WIDEO]](https://cdn2.nowiny.pl/im/v1/news-900-widen-wm/2025/03/25/238966_1742919120_43181500.webp)
W tradycyjnej formie, typowej dla Krzanowic, w restauracji „Perła” we wtorek 25 marca obchodzono jubileusze małżeńskie. Zaproszenie przyjęło dziesięć par, które w zeszłym roku świętowały 50-lecie małżeństwa, czyli Złote Gody, oraz jedna para, która obchodziła 55-lecie – Szmaragdowe Gody. Burmistrz Andrzej Strzedulla zwrócił się do jubilatów, mówiąc, że przez wszystkie lata pełne radosnych chwil i wyzwań, udowodnili, że prawdziwa miłość i szacunek stanowią fundament silnej rodziny i trwałego, szczęśliwego małżeństwa.
– Dzięki takim parom jak wy młodsze pokolenia mogą czerpać inspirację i uczyć się, jak budować relacje oparte na oddaniu, wytrwałości i nieustannej gotowości do wspólnego pokonywania życiowych przeszkód – mówił burmistrz.
Dodał również: – Jesteście dumą gminy Krzanowice i ważną częścią naszej lokalnej społeczności. Podkreślał, że ich obecność, mądrość życiowa i przykład, jaki dają, stanowią nieocenioną wartość, wzbogacając wspólnotę. Burmistrz podziękował jubilatom za ich wkład w życie gminy, za pracę, zaangażowanie i ciepło, jakim obdarzają otaczających ich ludzi.
Rozmawialiśmy z jubilatami, aby poznać ich życiowe historie. Oto one:
Maria i Józef Dastigowie z Pietraszyna poznali się na kursie rolniczym, ponieważ oboje pochodzą z rodzin rolniczych. Pietraszyn to rodzinna miejscowość pana Józefa, natomiast pani Maria pochodzi z Kornic w gminie Pietrowice Wielkie. Jak długo się spotykali przed ślubem? – Trzy lata i dwie zimy – uśmiecha się pan Józef. Ślub cywilny i kościelny odbył się tego samego dnia – 26 października. Doczekali się trzech córek i ośmiorga wnucząt. Życie zawodowe związali z rolnictwem, choć wcześniej pani Maria pracowała również w zakładzie tkanin dekoracyjnych Welur w Kietrzu, a pan Józef w Rafako – po pracy zajmował się gospodarstwem. Co jest najważniejsze w małżeństwie? – Wzajemne zrozumienie i szacunek – podkreślają. – Bóg tak nam dał – dodaje jubilat.
– Trzeba być wiernym danemu słowu. Jak się coś obieca, to trzeba tego dotrzymać – mówi Leon Halfar z Wojnowic, który z Krystyną świętuje jubileusz małżeński. Poznali się w pracy, w Pollenie, dzisiejszym Henklu. Ona była laborantką, on elektrykiem utrzymania ruchu. Zbliżyli się w kościele – po zakończeniu niedzielnej zmiany chodzili na mszę na rynek. Nie wszyscy z pracy uczestniczyli w nabożeństwie, grupa była niewielka, co sprawiło, że zwrócili na siebie uwagę. Przed ślubem spotykali się rok. Cywilny odbył się 15 kwietnia, a kościelny 20 kwietnia. Mają syna, córkę, troje wnuków i wnuczkę.
Krystyna i Zygmunt Holajnowie z Krzanowic to przykład miłości sąsiedzkiej. – Znaliśmy się od zawsze – uśmiecha się jubilatka. Choć mieszkała w innej części Krzanowic, często odwiedzała babcię, której sąsiadem był jej przyszły mąż. – Miałam długie włosy, warkoczyki z kokardami, a on ciągnął mnie za nie – wspomina z rozbawieniem. Ślub cywilny wzięli 28 kwietnia, a kościelny dzień później, 29 kwietnia. Doczekali się czworga dzieci – trzech córek i syna – oraz siedmiorga wnucząt. Pani Krystyna zawodowo związana była z pielęgniarstwem – najpierw pracowała w szpitalu w Krzanowicach, a później w żłobku w Raciborzu. Pan Zygmunt natomiast był górnikiem w kopalni KWK Anna w Pszowie. – Kochać, ustępować, rozumieć – to najważniejsze w małżeństwie – podkreśla jubilatka.
Władysława i Julian Jarmolińscy z Borucina pochodzą z województwa dolnośląskiego, z Brzegu Dolnego. Osiedlili się tutaj, podróżując za pracą. Pan Julian zatrudnił się w kopalni Zofiówka. Poznali się w autobusie do zakładów chemicznych Rokita, gdzie oboje pracowali. Ślub – zarówno cywilny, jak i kościelny – wzięli 3 sierpnia. Doczekali się pięciorga dzieci – trzech synów i dwóch córek – oraz sześciorga wnuków. – W małżeństwie najważniejsza jest zgoda – podkreśla pan Julian.
Irena i Jakub Krutowie z Wojnowic to kolejni jubilaci. Poznali się, gdy pan Jakub odbywał służbę wojskową w Bliszczycach – rodzinnej miejscowości pani Ireny. – Spotkaliśmy się na wiosce, Jakub wychodził na przepustkę i tak zaczęła się nasza znajomość – wspomina jubilatka z uśmiechem. Po zakończeniu służby ich uczucie tylko się umocniło. Przed ślubem byli razem trzy lata. Cywilny odbył się 22 czerwca, a dzień później – kościelny. Doczekali się syna, córki i trzech wnuków. – W małżeństwie najważniejsze są miłość, zgoda i wyrozumiałość – podkreśla pani Irena.
Renata i Leon Lamczykowie z Borucina, rodzinnej miejscowości jubilatki, a jubilat pochodzi z Tworkowa. Poznali się na zabawie w Raciborzu-Sudole. Przed ślubem spotykali się przez dwa lata, a ceremonie odbyły się 18 listopada – zarówno cywilny, jak i kościelny, tego samego dnia. Mają dwie córki i cieszą się z wnuczki i wnuka. Jaką mają receptę na długotrwały związek? – Jeden drugiemu musi ustępować – mówi jubilatka.
Krystyna i Bernard Mandryszowie z Krzanowic to małżeństwo, które zna się niemal od zawsze. Jubilatka, dziś znana m.in. jako przewodnicząca krzanowickiego koła emerytów, rencistów i inwalidów, wspomina, że gdy miała 10 lat, przeprowadziła się z rodzicami do Krzanowic. Trafiła wtedy do klasy swojego przyszłego męża i od tego czasu się znali. – Kiedy się zakochaliśmy? Tego nie wiemy – śmieje się pani Krystyna. – To była miłość szkolna – dodaje. Ślub cywilny wzięli 10 sierpnia, a dzień później odbyła się ceremonia kościelna. Doczekali się dwóch córek oraz wnuczki i wnuka. Pani Krystyna zawodowo związana była z pielęgniarstwem – najpierw pracowała w ośrodku zdrowia w Krzanowicach, a później w Caritasie. Pan Bernard był ślusarzem – pracował w RSP, Rafako oraz za granicą. – Rozumienie, wspólne cele i bycie razem na dobre i na złe – to nasza recepta na udane małżeństwo – podkreślają jubilaci.
Teresa i Helmut Mandryszowie z Krzanowic poznali się w ósmej klasie, kiedy pani Teresa zaczęła uczęszczać do miejscowej szkoły, po przeprowadzce do Krzanowic. Grali razem w jednym zespole – pan Helmut grał na gitarze, a pani Teresa śpiewała. Dziś pani Teresa jest znana m.in. jako prezes Chóru „Cecylia”. Przed ślubem spotykali się przez dwa lata, a ceremonia ślubna miała miejsce 10 listopada – tego samego dnia odbyły się zarówno ślub cywilny, jak i kościelny. Mają trzy córki i dwóch wnuków – chłopców. – Jesteśmy temperamentni, mamy swoje zdanie, ale na końcu każdy musi odpuścić – to nasza recepta – mówi pani Teresa. Zawodowo pani Teresa była związana z oświatą, ucząc muzyki i geografii, a pan Helmut pracował w branży konstrukcji stalowych.
Alicja i Henryk Paproccy z Borucina poznali się w Raciborzu na urodzinach kuzynki pana Henryka, z którą pani Alicja chodziła do szkoły. – Tam zaiskrzyło – wspomina uśmiechnięta jubilatka. Przed ślubem spotykali się przez kilka lat. Po roku pan Henryk trafił do wojska na dwa lata, a około roku po służbie wzięli ślub – najpierw cywilny 27 kwietnia, a potem kościelny 29 kwietnia. Doczekali się syna, córki oraz pięciu wnuków – trzech chłopców i dwóch dziewczynek. Jubilatka pracowała w handlu, w tym prowadziła własną działalność gospodarczą, a pan Henryk zatrudniony był w Rafako. Pytani o receptę na trwałą miłość, zgodnie odpowiadają, że kluczem są zrozumienie, wsparcie i rodzina.
Łucja i Józef Sławikowie (w uroczystości uczestniczył jubilat) poznali się w domu kultury w Krzanowicach, w świetlicy-kawiarni. Przed ślubem spotykali się przez sześć lat. 9 września odbył się ich ślub – zarówno cywilny, jak i kościelny. Mają troje synów oraz cieszą się pięciorgiem wnucząt. Jakie jest ich tajemnica długowiecznego związku? – Jeden drugiego musi zrozumieć i wspierać – mówi jubilat.
– Przede wszystkim trzeba się kochać – mówią Zofia i Andrzej Orlikowie, którzy świętowali 55. rocznicę ślubu. Poznali się we Wrocławiu, gdzie oboje uczęszczali do szkół. Choć stamtąd pochodzą, życie zawodowe zaprowadziło ich w inne strony. Pan Andrzej pracował w górnictwie w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie mieszkali przez wiele lat. Po jego przejściu na emeryturę przenieśli się do Wojnowic w gminie Krzanowice. Ślub cywilny zawarli 24 grudnia 1969 roku, a kościelny w październiku 1973 roku. Doczekali się trojga dzieci – bliźniaczych synów i córki – pięciorga wnucząt oraz prawnuczki.
Ludzie

Burmistrz Krzanowic.