Mają dość mieszkania w uciążliwym sąsiedztwie żwirowni
W Ligocie nie sposób już mieszkać, ale też niektórzy mimo chęci nie mogą się stąd wyprowadzić.
Wydobycie żwiru na terenie przyszłego zbiornika Racibórz trwa w najlepsze, a kolejne żwirownie wyrastają w tym miejscu jak grzyby po deszczu. Eksploatacja kruszyw, która przynosi spore zyski firmom wydobywczym, a także gminie wiąże się zarazem z coraz większymi utrudnieniami dla tych, którzy jeszcze z terenu przyszłego zbiornika nie zdążyli lub nie mogli się wyprowadzić. Ten ostatni przypadek dotyczy Teofila Geldnera z Ligoty Tworkowskiej, który mieszka wraz z małżonką na samym skraju małej i praktycznie wysiedlonej już miejscowości.
O nocnej ciszy zapomnij
Gospodarstwo Geldnerów sąsiaduje z jedną z działających na terenie tej miejscowości żwirowni. - Rąbią tam całą noc, praktycznie bez przerwy. Przez to nie możemy w nocy spać. Nawet zatyczki do uszu nie pomagają – opowiada pan Teofil Geldner. Ma trochę pretensji do wszelkiej maści urzędników. Bo po ich naciskach zgodził się na wyprowadzę z własnego domu. A kiedy zgodę już wyraził został zostawiony samemu sobie z powstającymi jak grzyby po deszczu żwirowniami. - Nikogo nie obchodzi, że tu się praktycznie nie da normalnie mieszkać – narzeka. I pokazuje postanowienie Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Katowicach, w której czarno na białym pisze, że wydobycie w żwirowni powinno odbywać się od godz. 6.00 do 22.00. - Czemu nikt tego nie egzekwuje? - pyta. Jak dowiedzieliśmy się w RDOŚ do zadań tej instytucji nie należy kontrolowanie tego czy spełniane są wydawane przez nią postanowienia. - Tym zajmuje się Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, w którym działa specjalny zespół do spraw ochrony przed hałasem – mówi Małgorzata Zielonka, rzecznik prasowy RDOŚ i zarazem WIOŚ. Inspektorat może podjąć kontrolę po interwencji np. mieszkańców. - Jeśli trafi do nas w tej sprawie interwencja to WIOŚ na pewno sprawą się zajmie – mówi Zielonka. Problem w tym, że w zespole ds. ochrony przed hałasem pracuje tylko jeden pracownik. A to oznacza, że na kontrolę przyjdzie być może trochę poczekać. Po naszej interwencji sprawą obiecał zająć się również wójt Lubomi. - Skoro jest postanowienie RDOŚ to musi ono być przestrzegane – mówi Czesław Burek, wójt Lubomi. I zapewnia, że podejmie w tej sprawie działanie. Wyśle do żwirowni pismo z napomnieniem. Ale czy akurat takie działanie cokolwiek pomoże?
Ograniczenia prędkości nie będzie
Pracująca w nocy żwirownia to nie jedyny problem Geldnerów. Za dnia ich sytuacja jest jeszcze gorsza bo pod oknami domu zaczynają się rajdy ciężarówek. - Przydałoby się chociaż ograniczenie prędkości, jak w sąsiednich Nieboczowach i kontrole policji czy straży gminnej – podkreśla Teofil Geldner. Administratorem drogi jest gmina, która kilka lat temu przejęła ją od powiatu. - Ale za organizację ruchu odpowiedzialne jest starostwo powiatowe – mówi Czesław Burek. Do zasadności zmian nie jest specjalnie przekonany. - W Ligocie pozostało już bardzo niewiele rodzin. Chyba tylko trzy domy są jeszcze na stałe zamieszkałe. Poza tym z tego co mi wiadomo żwirownie wybudowały własną drogę i ciężarówki nie będą już w tak dużym zakresie jak obecnie korzystać z naszej drogi – mówi Burek. Jego zdaniem przy rosnącej wciąż ilości zakładów wydobywczych problemów nie da się uniknąć.
Czekają na nowy plan
Całej sprawy pewnie by nie było gdyby Teofilowi Geldnerowi udało się zgodnie z zamiarami rozpocząć wiosną 2011 roku budowę domu w Lubomi w ramach odszkodowania, które uzyskał za swoje gospodarstwo. Teraz mieszkałby już zapewne gdzie indziej. Ale tak się nie stało. Na przeszkodzie stanęły urzędnicze przepisy. Geldnerowie od 1983 roku są właścicielami niedużej działki w centrum Lubomi. Znajduje się ona w bezpośrednim sąsiedztwie potoku Lubomka. A zapisy obowiązującego od dwóch lat planu zagospodarowania przestrzennego precyzują, że nie wolno budować domów mieszkalnych w odległości mniejszej niż 20 metrów od potoku. A dom Geldnerów ma tę granicę naruszać. Dlatego starosta odmówił im pozwolenia na budowę, wskazując na plan zagospodarowania przestrzennego gminy. - Plan został już przez nas poprawiony. Zmienił się m.in. zapis, dotyczący odległości w jakiej od potoku może zostać wybudowany budynek. Teraz będzie to 5 metrów, a nie 20 metrów jak było do tej pory – wyjaśnia wójt Lubomi. I przypomina, że poprawiony dokument został przez radę uchwalony w połowie lipca, a obecnie czeka na akceptację nadzoru prawnego wojewody. Jeśli wojewoda nie zgłosi swoich zastrzeżeń to poprawiony plan zostanie opublikowany w wojewódzkim dzienniku urzędowym i w ciągu 14 dni od momentu publikacji plan stanie się obowiązującym prawem. - Myślę, że wszystko zakończy się w ciągu miesiąca. A wtedy nie będzie problemów by ci państwo mogli rozpocząć budowę nowego domu – kończy wójt.
Artur Marcisz
Ludzie
Wójt Gminy Lubomia
Mieszkam podobnie w pomorskim województwie przy samej żwirowni, 10 m od ograniczy działki a od domu 35. Wójt nie poinformował mnie o inwestycji mimo 10m od niej.
Zastanawiam się czy w tym kraju włodarze mają równo pod deklem by przyzwalać na naginanie prawa na niekorzyść mieszkancow? Od wielu lat walczę z biurokracja, z hałasem, wszędzie w każdym urzędzie odmawiano mi moich praw. Zmuszony zostałem wynająć prawnika. Normy hałasu przekroczone według pomiarów WIOSU...Wójt udaje że wszystko jest ok. Ale wszystko jest do czasu.