Prezes Fichna pożegnał się z załogą Ramety
Na Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Członków fabryki mebli wybrano nową radę nadzorczą i zdecydowano o zgodzie na sprzedaż terenów przy ul. Królewskiej. Głos zabrał też odsunięty już od firmy jej długoletni szef Stefan Fichna.
Na 78 udziałowców na Walne przyszło 5 czerwca 55. Wybrali nową radę nadzorczą. Weszli do niej: Sonia Jałtuszewska, Grzegorz Pendziałek, Wojciech Tkocz (dostał najwięcej głosów – 44), Walter Piątek i Łukasz Malura. Jej pierwszym zadaniem ma być odwołanie dotychczasowego prezesa zarządu Stefana Fichny. Ten otrzymał już wypowiedzenie umowy o pracę. Zwolniono go dyscyplinarnie. Otrzymał zakaz wejścia na teren Ramety, ale wyjątkiem był jego udział w Walnym.
Kupiec dobrze znany
Obecne szefostwo Ramety – wiceprezesi Aleksandra Mikoś i Marek Wyrostek przedstawili spółdzielcom nowe informacje na temat przyszłości zakładu. Tak jak pisaliśmy przed tygodniem, Rameta nie złoży wniosku o upadłość w sądzie. Majątek spółdzielni jest na tyle duży, że wystarcza, by zaspokoić zaległości wobec wierzycieli. To oznacza, że sytuacja Ramety nie wypełnia przesłanek do złożenia wniosku o upadłość.
W międzyczasie pojawiła się oferta inwestora, który zainteresowany jest kupnem terenu zajmowanego przez fabrykę mebli przy ul. Królewskiej. Chodzi o stolarnię, szwalnię i biurowiec.
Wcześniej Rameta sprzedała temu przedsiębiorcy tzw. piekarnię.
Wpływy z tej sprzedaży pozwolą uspokoić finanse zakładu, do którego bram puka komornik. Nie oznacza to jednak końca Ramety, bo fabryka przeniesie się do swojego obiektu przy ul. Gospodarczej, w strefie gospodarczej na Ostrogu. Jak podkreślają wiceprezesi spółdzielni, to szansa nie tylko na obronę bytu zasłużonej marki, ale i szansa na jej rozwój.
Liczne zamówienia
W firmie już przygotowują się do inwentaryzacji przed sprzedażą i przeprowadzką. – Wiemy, że są obawy czy na strefie wszyscy się zmieścimy, ale inwestor jest gotów zgodzić się byśmy jeszcze przez pewien czas użytkowali stolarnię przy Królewskiej. Być może nawet przez rok – mówiła udziałowcom wiceprezes Aleksandra Mikoś. Podała ponadto, że do spółdzielni wpływają zamówienia: z Francji, od firmy Abra oraz sieci PSB. – Będzie sprzedaż, będzie produkcja – podkreśliła. Przyszłość zakładu zależy też od sytuacji pandemicznej. Jeśli koronawirus nie sparaliżuje świata jesienią, to zakład będzie mógł funkcjonować i spłacać zadłużenie. – Potrzebujemy czasu, żeby było tu tak, jak być powinno – podsumowała pani wiceprezes.
Poparcie dla zarządu
Po Aleksandrze Mikoś głos zabrał Stefan Fichna. Zaczął od tego, że to prawdopodobnie jego ostatnie wystąpienie przed załogą. – Chcę wam podziękować za te wszystkie lata pracy – mówił. W Ramecie spędził 28 lat, z czego 17 lat w zarządzie, a ponad 16 w roli prezesa.
Według Fichny, spółdzielnia musi wystąpić o pomoc państwową z rządowej Tarczy. Wnioskował o to od dawna, nawet gdy przebywał już na L-4. – Trzeba skorzystać, ta pomoc się nam należy. Wskazał, że sam nie mógł podjąć tej decyzji, bo przeciwni byli wiceprezesi. Pokazał załodze pismo z końca marca, że należy to zrobić. – Mówiłem wam ostatnio, że praca będzie, że będą zamówienia i jak słyszycie – już są. Upadłość była ostatecznością. Decyzja zarządu żeby wycofać się z tych zamiarów jest słuszna – powiedział zebranym.
Dopóki świeci lampa
W pożegnalnym tonie Fichna dodał, że zawsze dbał o dobro Ramety i szukał rozwiązań by wyjść z kryzysowych sytuacji. – Podejmowałem niekonwencjonalne decyzje ze świadomością, że kiedyś poniosę ich skutki – przyznał. Dodał przy tym, że nigdy by się sam nie poddał i walczył do końca. – Już kiedyś to tutaj mówiłem, pod jedną z niżej zawieszonych lamp, że póki światło tu świeci to będziemy walczyć na trudnym rynku. Nadal bym to robił, gdyby tylko były możliwości – skwitował zdając sobie sprawę, że jego czas w fabryce dobiega końca.
Prezes gratulował wyboru członkom nowej rady nadzorczej, życząc im właściwych decyzji dla dobra firmy. – Nigdy bym nie szkodził i nie będę szkodził Ramecie. Wiem jak dużo jej poświęciłem – stwierdził. Swoim następcom życzył, żeby zbliżyli się do jego stażu pracy w fotelu prezesa.
Przestroga na koniec
Przed udziałowcami wystąpił jeszcze jeden z pracowników, zwolniony poprzedniego dnia – dostał „dyscyplinarkę”. Przestrzegał przed nowym szefostwem. – Trzeba na nich uważać – podkreślał. Mówił, że przepracował w Ramecie 15 lat i tylko raz był na chorobowym. – Zostałem posądzony o rzeczy, za które w ogóle nie odpowiadałem. Nigdy wcześniej nie było na mnie skarg – zauważył gorzko. Plany zarządu nazwał „grą na czas”. Podkreślił, że nie wierzy, że są i będą nowe zamówienia na meble. Pożegnał się ze wszystkimi i opuścił miejsce obrad. Wiceprezesi nie odnieśli się do słów zwolnionego. Tłumaczyli, że nie chcieli doprowadzić do dyskusji, która mogłaby wymknąć się spod kontroli. Mieli założony jasny cel na czerwcowe Walne i trzymali się planu.
Zebrani przegłosowali jeszcze wycofanie się ze zgody na sprzedaż nieruchomości w strefie, na co przystali na poprzednim zebraniu i poparli wniosek S. Fichny, aby zobowiązać zarząd spółdzielni do sięgnięcia po pomoc z Tarczy.
Mariusz Weidner
Tarcza według zarządu Ramety
Na Królewskiej nie korzystano wcześniej z pomocy rządowej, bo przy dużym zadłużeniu i zamiarze ogłoszenia upadłości takie rozwiązanie było niemożliwe. Dopiero odstąpienie od tych planów otworzyło możliwości Ramecie. Zgłosiła już stosowny wniosek, trwają procedury w tej sprawie. Fabrykę zakwalifikowano jako duże przedsiębiorstwo i tu formalności są skomplikowane bardziej, niż dla małych firm. Specyfika zakładu sprawia też, że nie dla każdego pracownika można starać się o środki z Wojewódzkiego Urzędu Pracy, bo firma korzysta ze środków PFRON-u. Uzyskanie pomocy zależne jest od analizy raportów finansowych Ramety. O ile za pierwsze miesiące 2020 roku wyniki były korzystne (nawet zysk wskutek sprzedaży nieruchomości), to za 2019 były bardzo złe, jak podkreśliła A. Mikoś.
Żeby coś sprzedać trzeba to wyprodukować, zeby wyprodukować trzeba kupić materiały, za które dostawcy trzeba zapłacić. Skoro nie ma pieniędzy, nie da się kupić materiałów to co zakład chce sprzedawać? ZUS, podatki, pensje pochłoną w pierwszej kolejności kasę ze sprzedaży budynków, a co z resztą? Macie środki na zakup surowców? Powodzenia mimo wszystko, ale czarno to widzę