Związkowcy z Ramety nie wiedzieli o zwolnieniach grupowych w fabryce
W procesie sądowym, który toczy się z powództwa Państwowej Inspekcji Pracy przeciwko byłemu już szefowi spółdzielni meblarskiej Rameta – Stefanowi Fichnie, zeznawali także członkowie związków zawodowych. Z ich relacji wynika m.in. jaki udział w decyzjach o zwolnieniu 30 pracowników mieli zastępcy prezesa.
Działo się to „po bandzie”
Stefan Fichna poprosił przesłuchiwaną, by powiedziała od kiedy zarząd spółdzielni działał w trzyosobowym składzie. Usłyszał, że to miało miejsce od sierpnia 2019 roku, a wcześniej przez 14 lat Fichna sam kierował Rametą. Kalska jako związkowiec była zapraszana na wszystkie posiedzenia zarządu, co miesiąc z ramienia związku i jako pracownik od spraw socjalnych. – Czy decyzje zarządu w zakresie spraw pracowniczych były takie jak później, już pod zarządem w szerszym składzie? Przecież kryzys był nieraz? – Muszę przyznać, że wcześniej to się odbywało w sposób odmienny, tzn. jak były dyscyplinarki to była to rzecz uzasadniona, dopiero po powstaniu zarządu trzyosobowego działo się to „po bandzie”, że tak powiem – powiedziała w sądzie A. Kalska. Fichnie zależało, żeby świadek podał czy prezes sam podejmował decyzje na posiedzeniach zarządu, czy była to decyzja kolegialna? Członkini związku przyznała, że trzy osoby decydowały i „działo się to w sposób nieładny”. – Przygotowywano najpierw dyscyplinarki i dochodziło do szantażu emocjonalnego osób. Działo się to w sposób natężony i niezgodny z prawem. Poganiano się na poziomie kierowniczym, pytano „dlaczego to się jeszcze nie dzieje?”. Widać było, że to poganianie jest wolą zastępców. Słyszałam te ich rozmowy. Nie było przy tym prezesa Fichny – zeznała przed sądem A. Kalska.
Kto się nie zgodził – dyscyplinarka
Po pani Aleksandrze przed obliczem Temidy stanął Czesław Mądry ze związku NSZZ Solidarność, drugiego związku zawodowego w Ramecie. To tapicer, także związany z nią od wielu lat. Aktualnie jest w okresie wypowiedzenia umowy o pracę z zakładem. Potwierdził informacje zgłaszane przed sądem wcześniej, że we wrześniu 2019 roku zwalniano pracowników Ramety w sposób bezprawny, nie konsultowany ze związkami zawodowymi. Członków związków też zwalniano. – Wołano pracownika i wręczano mu zwolnienie za porozumieniem stron. Jak się nie zgadzał to dyscyplinarka – stwierdził C. Mądry. Sędzia Mańka pytała czy zwalniani prosili o pomoc związkowców. – Nie za bardzo pracownicy zgłaszali się do związku z prośbą o pomoc, mimo że ich zachęcaliśmy – podkreślił świadek. Wyjaśnił, że sami związkowcy nie interweniowali w zarządzie w sprawie zwolnień. Ten nie powiadomił ani związku pracowniczego, ani Solidarności o przeprowadzaniu zwolnień grupowych.
Nie było podburzania
Mecenas Grad dopytywał świadka czy zwolnienia były prowadzone w identyczny sposób. – Mam wiedzę, że treść wypowiedzeń i dyscyplinarek była taka sama – odparł Czesław Mądry. Mówił też, że zarzuty pod adresem zwolnionych nie miały pokrycia w rzeczywistości jeśli chodzi o stwierdzenia o podburzaniu załogi przeciw pracodawcy. – Ludzie narzekali na sytuację, rozmawiali ze sobą jak zawsze, na pewno nie było przy tym podburzania – zapewnił związkowiec. Mądry przyznał, że przed powstaniem trzyosobowego zarządu w Ramecie, co miesiąc związkowcy spotykali się z prezesem Stefanem Fichna. Później do rozmów z „prezesami” dochodziło, ale już rzadziej.
Rozprawę odroczono. Na następnej – pod koniec października – ma dojść do przesłuchania m.in. zastępców prezesa Fichny – Aleksandry Mikoś i Marka Wyrostka.
(ma.w)
Podziękowania dla redaktora Weidnera za śledzenie sprawy.
Spółdzielnia była w złej sytuacji, więc to normalne że poleciały zwolnienia. Z tym że miłościwie panujący Zarząd zrobił to nie licząc się z kodeksem pracy ani z ludzką przyzwoitością. W swojej pysze pomyśleli: co nam zrobią ci upośledzeni rameciarze. Rzeczywiście: nie wszyscy pokrzywdzeni wystąpili na drogę sądową, która jak wiadomo jest żmudna i kosztowna. Ale dzięki tym którzy nie odpuścili prawdziwe okaże się przysłowie: "Pycha kroczy przed Upadkiem".
Wszyscy ww., to jest były prezes i obecni w-ce prezesi potraktowali ludzi bez szacunku i godności. Nazwiska tej trójki "zasłużonych" powinny zostać zapamiętane. Zakład z historią i tradycjami potraktowali, jak prywatny folwark, a ludzi jak bydło. No cóż, Bolesław zawsze "dumny" z prezesa.
Co to za związkowcy co nic nie wiedzieli. Wywalić ich i tyle. Zresztą związki mało co interesują się pracownikami. Zajęte są walka o utrzymanie własnego miejsca przy darmowym korycie !